Karta z historii Pomorza – 8 I 1156 – Zniszczenie gaju boga Prowe
W naszych nadbałtyckich wędrówkach podążymy dziś nieco bardziej na zachód od granic historycznego Pomorza. Losy tych ziem we wczesnym średniowieczu dzieliła Wagria, najdalej wysunięty przyczółek Słowian nadbałtyckich. Po pomorskiej misji Ottona Bambergu, a w połowie XII wieku, przybrała na sile chrystianizacja Słowiańszczyzny północno-zachodniej.
865 lat temu ku jednemu z miejsc kultowych Wagrów ruszyła kolejna misja. Miała na celu zniszczyć święty gaj boga Prowe w Starogardzie Wagryjskim. Dziać się to miało 8 stycznia 1156 roku, a jeden z wagryjskich możnych, Cieszymir, miał gościć ową wyprawę z wielkim przepychem. Uprzednio miejsce sacrum przestało istnieć (biskup miał sam „strzaskać ozdobne wysady bram”) i tak rozpoczęło się ostatnie dwunastolecie sanktuariów słowiańskich bogów… Helmold jednak przy tej okazji dostarczył rozbudzającego wyobraźnię przekazu o przybytku Prowe: „Tam wśród bardzo starych drzew zobaczyliśmy święte dęby, które były poświęcone bogu owej ziemi, zwanemu Prowe; otaczał je dziedziniec i zwarte opłotowanie drewniane, w którym znajdowały się dwie bramy. (…) owo miejsce było świętością dla całego kraju, miało swojego kapłana, swoje święta i rozmaite obrzędy ofiarne. Tamże co poniedziałek mieszkańcy z całego kraju wraz z księciem i kapłanem gromadzili się, aby wymierzać sprawiedliwość. Wejście do przybytku było zakazane wszystkim z wyjątkiem kapłana i tych, którzy pragnęli złożyć ofiary lub którym groziło niebezpieczeństwo śmierci. Tym bowiem nigdy nie odmawiano azylu. Wobec swoich miejsc świętych Słowianie odnoszą się z taką czcią, że obejścia świątyni nie pozwalają zbezcześcić nawet krwią wroga”.
Jest to ciekawy przykład słowiańskich wieców/sądów i „księżycowych roków”, albowiem zapis o rzekomym poniedziałku rozwikłał Karol Modzelewski. Ten mediewista udowodnił, iż Helmold utworzył poniedziałek od słowa zapewne Montag, jakby od „księżycowego dnia” tygodnia, choć musiał to być raczej dzień księżyca (miesiąca) wyznaczający spotkanie w rachubie czasu Słowian, nie zaś pierwszy dzień tygodnia, który jako miara czasu nie był im znany.
Jeśli Helmold lub kopiści kroniki pomylili się językowo po raz kolejny (w ten sposób np. Iumne-ta stała się Winetą), mielibyśmy także kult Peruna nad Bałtykiem, na co wskazywałyby otaczane czcią dęby w gaju Prowe, bodaj jedynego nieupostaciowionego słowiańskiego bóstwa, strażnika praw wiecowych. Niemniej z tej oryginalnej nazwy w XIX i XX wieku korzystali w swojej twórczości Słowacki, Norwid, Deotyma, Kraszewski, Miciński i inni, poświadczając tym samym siłę nadbałtyckiej mitologii Słowian w okresie narodowego zniewolenia.
Rys. Romantyczna wizja Prowe (jako Prone). Zdjęcie ryciny z końca XVIII wieku z dawnych zbiorów MPŚ.