Karta z historii Pomorza – 14 IV 1476 – Drugi pożar Słupska

Pod rokiem 1476 Thomas Kantzow (1505-1542) w „Pomeranii” zapisał: „Anno 1476 na św. Tyburcjusza [„Tiburtii”] do cna spłonęło miasto Słupsk [„Stolp”], tak że jeden tylko dom uratowano, należący do Henryka Pritza [„Pritzen”], a był to już drugi pożar”.

Autor nie znał tego wydarzenia z autopsji, ale było ono nie tak mu odległe, a wspomnienie o nim najwyraźniej wciąż żywe. Wątpliwość budzi jednak jego data dzienna, gdyż imieniny świętego Tyburcjusza obchodzone były w diecezji kamieńskiej dwukrotnie: 14 kwietnia wraz ze św. Walerianem i 11 sierpnia. Zdania historyków są przez to podzielone; dla przykładu Antoni Czacharowski w „Historii Słupska” (1981) opowiadał się za 14 kwietnia, ale przesunął spłonięcie miasta w tym dniu na rok 1477. Przyjmując to przypuszczenie należałoby odrzucić kwiecień 1476 roku – który przydaliśmy notatce Kantzowa – na rzecz sierpnia.

Rachuby te nie zmieniają faktu, że pożar ów dotkliwie zubożył nasze miasto, a wiele cennych dokumentów i dzieł przepadło bezpowrotnie; stąd też dziś tak wiele niewiadomych na temat przeszłości Ziemi Słupskiej i samego Słupska, którego ciekawy opis podawał Kantzow w innym miejscu kroniki:

„Owo miasto nie jest zresztą duże, siedmiuset ma czy ośmiuset mieszczan, wiele murowanych domów, farę [kościół parafialny], jeden klasztor męski oraz jeden żeński, atoli mało domów krytych jest dachówką, z tej przyczyny, że (…) miasto doszczętnie spłonęło od własnego ognia, tak że tylko jeden dom się ostał, a potem, nim domy odbudowano do końca i umocniono szczyty, wielka się zerwała wichura, która obaliła szczyty oraz mury i mieszkańcy nie zdołali naprawić szkód po pożodze i do tej pory nie mogą się podźwignąć, takoż i handel kupiecki, który był tam przedtem, przeniósł się do Gdańska, przede wszystkim zaś brakuje tam gliny. Miasto jest dość obwarowane rowami i murami. Płynie przez nie rzeka zwana Słupią [„Stolpe”], która pod tymże miastem daje książętom dobry połów łososia. W dół tej rzeki słupszczanie żeglują do morza, uprawiając w ten sposób handel zarówno morski, jako i lądowy. Dobra jest gleba wokoło. Mieszkańcy w dużej części pochodzą ze szlachty, w jeździectwie i w nauce są tak samo zręczni i całej szlachcie na Pomorzu Tylnym [czyli od Odry na wschód] służą jako wzór dążenia, iżby być kimś znacznym. Toteż częściej niż inni wędrują na studia, wojny i dwory książęce. Pastorem jest tam teraz mąż uczony, magister Jakub Hogesehe, który z racji swej wiedzy i zacności nieostatnie miejsce zajmuje wśród kaznodziejów pomorskich. I trudno znaleźć na Pomorzu takie miasto jak Słupsk, gdzie szlachta się osiedliła, szanowana jest i tolerowana, dzieci swoje takoż na studia posyła i na służbę w obcych miejscowościach”.

Nie będziemy dociekać tego, skąd inąd nad wyraz przyjaznego, stosunku Kantzowa do słupszczan, wyrażonego najprawdopodobniej pod koniec lat 30. XVI stulecia. Niemniej warto podtrzymywać niektóre z wymienionych przez kronikarza chlubne tradycje obywatelskie, zwłaszcza, że nie był to jedyny tak pochlebny opis Słupska w szczecińskiej kronice.

Rys. Gryf Księstwa Wendyjskiego ze Słupskiem, wchodzącego w skład zjednoczonego państwa Gryfitów. Wizerunek znany od XV wieku i umieszczony na wielkim herbie książęcym, uzupełnianym w XVI stuleciu.