Ciekawostki – nie tylko biblioteczne

Pałac w Redęcinie

(27.08.2021)

Jedną z siedzib szlacheckich ziemi słupskiej był niegdyś pałac w Redęcinie należącym od XV w. do rodu v. Below. Pałac został zbudowany przez Gustava Ernsta w latach 30. XIX w., zapewne w miejscu wcześniejszego szachulcowego dworu.

Na parterze znajdowały się pomieszczenia gospodarcze, na piętrze mieszkalno-reprezentacyjne. Do komunikacji służyła klatka schodowa w holu, zwieńczona kopułą z malowaną imitacją kasetonów. Na ścianach przy schodach znajdowały się cztery malowidła przedstawiające legendarne wydarzenia z historii rodu. Na piętrze mieściła się tzw. sala zielona, z balkonem, i ścianami z barwnymi tapetami (z fabryki w Rixheim) przedstawiającymi pejzaże włoskie, m.in. rzymskie Koloseum i dymiącego Wezuwiusza (motywy z podróży włoskiej Goethego). Pomieszczenia na piętrze tworzyły amfiladę. W piwnicy były piece do ogrzewania budynku ciepłym powietrzem. Oczywiście nie brakowało w pałacu mniej lub bardziej stylowych mebli i obrazów z wizerunkami przodków.

W lewym skrzydle od strony parku była sala bankietowa z dużymi półokrągłymi oknami i narożnikami ozdobionymi niszami z popiersiami, a od strony dziedzińca – pomieszczenia mieszkalne dla seniorów. W prawym skrzydle (z galeryjką na dachu) mieściły się pokoje sypialne. Na późniejszych zdjęciach widać wieżyczkę z osobnym wejściem, dobudowaną przez Octavia I, w której miał swoje biuro. Na wieży znajdował się relief przedstawiający krzyż Joannitów oraz figurka Justiti umieszczona w niszy, nad którą widniała łacińska inskrypcja Fiat iustitia, pereat mundus.
Majątek w Redęcinie zasłynął głównie z hodowli owiec, chwalono także wino pozyskiwane z tamtejszych winorośli.

Dziś po pałacu (wysadzonym w sierpniu 1973 r.) pozostało puste miejsce, do którego od strony wsi wiedzie wąski wjazd. W parkowym gąszczu kryją się schody, którymi schodziło się do ogrodu (parku).
O obecności Belowów przypominają jeszcze zachowany pałac w Gaci (sprzedany w 1870 r. Zitzewitzom) oraz kościół w Zębowie, a tam: inskrypcja w nadprożu (z 1896 r.) i tablica epitafijna na północnej ścianie (upamiętniająca Martina Ernsta, jego żonę i syna, zmarłych w latach 1793-1794, fot. 1). W kępie drzew na polu w okolicach Gaci stoi jeszcze ruina kaplicy grobowej z 1807 r. Do 1945 r. były w niej trumny Carla Gustava, ojca trzech słynnych braci, założycieli sekty Belowian, i jego najbliższych. Niewiele pozostało też po założonym w 1843 r. cmentarzu rodowym w redęcińskim parku (gdzie spoczywał Belowianin Gustav Ernst z rodziną). Przed kościołem w Zębowie znajduje się miejsce pochówku trzech przedostatnich właścicieli Redęcina (Octavio I, Paul, Octavio II, fot. 2). W parku między Zębowem a Redęcinem, w miejscu które miało służyć jako cmentarz nowych właścicieli majątku (z linii wschodniopruskiej), zachował się kamienny krzyż (fot. 3). Spoczął tam jedynie Otto, ojciec ostatniego (od 1919 r.) właściciela Redęcina, Gerda (1904-2001). Żoną Gerda była Marie-Luise z d. Schönbeck (1916-2009). Na ich grobie w Bonn stoi pomniejszona replika tego krzyża.

Napa, napafot
(23.08.2021)

O tym, że Witkacy tworzył portrety, wszyscy wiedzą. Czasem jednak nie potrzebował do tego żywego modela, niektóre powstawały bowiem z pamięci lub z fotografii, o czym informowały umieszczane na nich dopiski (jak w tytule: napa – na pamięć, napafot – na pamięć z fotografii). Słupszczanie nie mieli możliwości zamówienia u niego portretów, bo go nie znali, a on pewnie nawet nigdy specjalnie nie interesował się tym, że na Pomorzu jest takie miasto jak Stolp.

Jedyną znaną nam osobą, sportretowaną przez Witkacego, związaną później ze Słupskiem, był ksiądz dr Henryk Hilchen (1881-1956), który w latach 1947-1952 działał w Słupsku. Jego portret z 1935 r. oraz przedwojenną fotografię można zobaczyć na wystawie w Białym Spichlerzu.

Gdy Witkacy miał zaledwie 12 lat, słupszczanie już mogli zamawiać portrety z fotografii. W 1897 r. w „Stolper Post” reklamowała się firma KOSMOS z Wiednia, która sporządzała takie podobizny za 13 marek (20% średniej miesięcznej pensji początkującego nauczyciela w Słupsku). Należało jedynie przesłać zdjęcie modela (w dowolnym ujęciu) i pocztą przychodziło naturalnej wielkości malowane popiersie „we wspaniałej, czarno-złotej barokowej ramie”. Firma gwarantowała „znakomite i staranne wykonanie przy jak najbardziej wiernym podobieństwie”, które sprawiało, że odbiorca był „w najwyższym stopniu zaskoczony i zachwycony”. Ilu słupszczan dało się skusić i zamówiło taki portret, nie wiadomo.

Założona w 1925 r. jednoosobowa Firma Portretowa S.I.Witkiewcz miała w ofercie także portrety w „popiersiowym” ujęciu, podobieństwo zależało jednak od typu portretu i intuicji firmy. W regulaminie firmy można było przeczytać: Portret może się klientowi nie podobać, ale firma nie może dopuścić do najskromniejszych nawet uwag, bo gdyby pozwoliła sobie na ten luksus: wysłuchiwania zdań klientów, musiałaby już dawno zwariować. O oprawę portretu klient musiał zadbać sam, bowiemFirma udziela rad co do oprawy i pakowania portretów, ale nie podejmuje się takowego. Dyskusja nad oprawą wykluczona.

Brakujący Hindenburg

(19.08.2021)

W przewodniku po Słupsku i okolicach, wydanym w 1926 r. przez Oskara Eulitza, na brakującej karcie (zob. tekst poniżej) widniały nazwiska trzech honorowych obywateli miasta Słupska. Byli to Paul v. Hindenburg, Werner Zielke (burmistrz Słupska w latach 1905-24) oraz Max Feige (członek rady miasta w latach 1883-1910). Słupski malarz, Otto Priebe, stworzył ich portrety. Słupszczan uwiecznił na płótnie w 1925 r., wizerunek Hindenburga przekazał do ratusza 28 kwietnia 1928 r.

Portret Hindenburga (prawdopodobnie) nie zachował się. Wiadomo jedynie, że artysta przedstawił go siedzącego w fotelu, z twarzą zwróconą do obserwatora, w czarnym cywilnym ubraniu z szarfą Orderu Orła Czarnego, Krzyżem Wielkim Krzyża Żelaznego na lewej piersi i dłońmi na kolanach…

Pozostałe dwa portrety wiszą na wystawie w Zamku Książąt Pomorskich.

Ach, co to był za ślub!
(18.08.2021)

Miasto i powiat stały na głowie! 17 sierpnia 1926 r. Wera von Bandemer, córka właściciela majątku w Wytownie, brała ślub. Jej mężem miał zostać Hans Heinrich von Brockhusen, a na wesele zamierzał przyjechać z Berlina jego 79-letni dziadek, feldmarszałek i prezydent państwa Paul von Hindenburg. Włodarze Słupska podjęli zatem starania, aby zaszczycił swą obecnością również ich miasto, skoro już będzie się tam przesiadał z pociągu do auta.
Gdy nadeszło oficjalne potwierdzenie wizyty, ruszyły przygotowywania do tego wielkiego wydarzenia: układano program, sprzedawano bilety na otwarcie stadionu, bito medale dla zwycięzców igrzysk, organizowano noclegi i specjalne pociągi, handlowcy oferowali flagi do udekorowania domów, a nawet portrety i popiersia gościa.
W końcu przyjechał! W niedzielę, 15 sierpnia, przed godz. 15. Powitany z pompą na dworcu, w ratuszu odebrał tytuł honorowego obywatela i wpisał się do „Złotej Księgi”, a następnie udał się na stadion celebrować jego ponowne otwarcie (budowa trwała od końca 1923 r. a oddanie do użytku odbyło się właściwie już 13 czerwca).

https://gp24.pl/stadion-650lecia-w-slupsku-ma-95-lat-zobacz-unikalne-zdjecia-z-otwarcia-obiektu/ar/c1-15755058

Stadion nazwano nazwiskiem Hindenburga rok wcześniej, z okazji jego urodzin (2 października), chcąc uhonorować „genialnego dowódcę” w zwycięskiej bitwie pod Tannenbergiem w 1914 r. i „zbawcę Prus Wschodnich i całej Ojczyzny”, a jednocześnie, zgodnie z jego życzeniem, uniknąć szumnych obchodów.
Po uroczystości na stadionie Hindenburg pojechał do kasyna, a następnie do Wytowna, gdzie przybył przed godz. 20.

W Słupsku spędził niecałe 4 godziny, w Wytownie ponad 3 doby.
Tymczasem mieszkańcy Słupska mogli podziwiać akt nadania mu honorowego obywatelstwa, wyłożony w Heimatmuseum. Zainteresowanie było ogromne, pierwszego dnia przyszło 400, drugiego ponad 500 osób! Swą miłość i szacunek dla prezydenta mogli raz jeszcze spontanicznie wyrazić w czwartek, 19 sierpnia, przed godz. 10, gdy miał ponowną przesiadkę w Słupsku. Samochód przywiózł go na sam peron, po specjalnie zbudowanym nad torem pomoście. Tym razem prezydent ubrany był po cywilnemu i bez nakrycia głowy. Owacyjnie żegnany odjechał do Berlina. Po powrocie napisał do władz miasta i powiatu listy, dziękując za nad wyraz serdeczne przyjęcie.
Kilka dni po jego wizycie ukazał się w słupskim wydawnictwie Oscara Eulitza bogato ilustrowany przewodnik po Słupsku i okolicach, dedykowany „Jego Ekscelencji”. 50 egzemplarzy ukazało się w oprawie z koziej skóry. Egzemplarz nr 3 znajduje się w zbiorach muzealnej biblioteki. Nie wiadomo, do kogo należał wcześniej. Jak na ironię brakuje w nim karty z listą honorowych obywateli…
http://bibliotekacyfrowa.eu/dlibra/show-content/publication/edition/245?id=245

Zdjęcie przedstawia gości na weselu w Wytownie.

Wielki pożar w Wielkiej Wsi
(16.08.2021)

11 sierpnia 1926 r. pożar zamienił w popiół 3/4 Wielkiej Wsi w powiecie słupskim. Ogień wybuchł w godzinach przedpołudniowych, podczas gdy niemal wszyscy dorośli mieszkańcy byli w polu. Wieś leżała w kierunku wiatru, zatem w szybkim tempie zajęło się 12 gospodarstw. Strażacy, którzy przybyli na miejsce z okolicznych wsi, zastali morze ognia. Zanim w południe dotarła ze Słupska motopompa, spaliło się 26 gospodarstw. Akcję gaszenia utrudniał upał i ogromne zadymienie, a żar był tak wielki, że topiły się druty telegraficzne. W pożarze zginęło 75 świń, 6 sztuk bydła, 2 konie, 17 owiec, 120 kur, ogień strawił też zwiezioną do stodół część plonów, wiele maszyn rolniczych. Dach nad głową straciło ponad 30 rodzin. Z płomieni udało się uratować kobietę, która dzień wcześniej przebyła poród, kilka osób doznało poparzeń. Zgliszcza ostatecznie dogasił padający pięć dni później deszcz.
W mieście i powiecie ruszyła akcja pomocowa. Do akcji przyłączył się również prezydent Rzeszy Hindenburg, który za cztery dni wybierał się do Słupska, aby uroczyście otworzyć „swój” stadion. Z prywatnej kieszeni przekazał na rzecz pogorzelców 500 marek (średnia krajowa wynosiła wówczas 127 marek brutto).

Rosyjskie ślady w nazwach miejscowych Słupska i okolic

(13.08.2021)

13 sierpnia 1897 r. miało miejsce otwarcie linii kolei powiatowej ze Słupska do Dargolezy i Smołdzina. Jednym z punktów uroczystości był wspólny przejazd zaproszonych gości do Smołdzina i z powrotem. O godzinie 9, na przystanku „Hotel Bismarck” goście wsiedli do przyozdobionego zielenią pociągu. Wszystkie przystanki na trasie ustrojone były girlandami i flagami. W Dargolezie państwo v. Zitzewitz podjęli gości obfitym śniadaniem w specjalnie przygotowanym namiocie. Po poczęstunku goście odjechali do Słupska. Przejeżdżając obok Żelaza, majątku rodziny v. Bandemer, goście mogli spostrzec stojący na skraju lasu kamień pamiątkowy z inskrypcją: „Książę Bismarck spadł tu, w Rosyjskich Dołach, z konia w roku 1860. von Bandemer z Żelaza”. Bismarck, wtedy jeszcze jako poseł w Petersburgu, często bywał gościnnie w Żelazie, a kamień przypominał o wypadku, jaki mu się zdarzył podczas polowania. Nazwą Rosyjskie Doły nazwano miejsce, w którym znajdował się obóz rosyjskich wojsk w czasie wojny siedmioletniej. W 1873 r. miejsce to zalesiono, ale nazwa pozostała. Natomiast do stacjonowania Rosjan w Słupsku nawiązywał toponim „Rosyjski Szaniec”. Tak nazywano wzniesienie przy ul. Kaszubskiej (obecnie cmentarz), gdyż tam Rosjanie takowy zbudowali. A w kościele św. Mikołaja (obecnie siedziba Biblioteki Miejskiej) odbywały się wówczas prawosławne nabożeństwa…

Żelazny kanclerz z brązu
(12.08.2021)

Po uroczystym otwarciu ratusza, kolejnym ważnym wydarzeniem w Słupsku 1901 r. było odsłonięcie pomnika Bismarcka na placu Blüchera (później Bismarcka, obecnie al. Sienkiewicza), które odbyło się 18 sierpnia.

Inicjatywa ustawienia pomnika zrodziła się kilka dni po śmierci żelaznego kanclerza w 1898 r. Ogłoszono wówczas społeczną zbiórkę pieniędzy na ten cel. Trzy lata później, pod koniec lipca, rozpoczął się montaż pomnika. Na cokole ze smreczańskiego granitu stanęła odlana w zakładach w Lauchhammer figura z brązu (miała 2,90 m wysokości, Bismarck 1,90 m wzrostu). Jej projektantem był Georg Meyer-Steglitz, a cokołu Hugo Jaeckel ze Słupska.
Dla ówczesnych Niemców (a dokładniej rzecz ujmując: Prusaków) i mieszkańców Słupska Bismarck był wielkim mężem stanu***. My, dzisiejsi słupszczanie, zadowolimy się tym, że był mężem … urodzonej w 1824 r. w naszym regionie, w Wiatrołomie (gm. Miastko), Joanny von Puttkamer. Ślub miał miejsce 28 lipca 1847 r. w Kołczygłowach, a wesele w Barnowie.

W 1867 r. zasłużony dla Prus Bismarck otrzymał od parlamentu nagrodę z przeznaczeniem na zakup majątku ziemskiego. Bismarckowie zdecydowali się kupić pałac w Warcinie, głównie ze względu na otoczenie, bo sam pałac wymagał „dokapitalizowania”. Oprócz Warcina pomieszkiwali też w pałacu w Friedrichsruh i willi w Berlinie („przez płot” z Radziwiłłami). Podobno jednak w Warcinie czuli się najlepiej: ona była blisko rodzinnych stron, on z dala od wielkiego miasta i polityki. Ona zmarła w Warcinie (1894), on w Friedrichsruh (1898). Pałac pozostał w posiadaniu rodziny do 1945 r.
Warto wspomnieć, że Joanna była spokrewniona z hrabią Wawrzyńcem Puttkamerem ze spolonizowanej linii rodu. Właściwie to łączyło ich już tylko nazwisko, ponieważ pochodzili w 18. pokoleniu od wspólnego przodka w XII w.). Wawrzyniec mieszkał w Bolcienikach na Litwie. Jego żoną była Maryla Wereszczakówna, obiekt westchnień Adama Mickiewicza.
Figura Bismarcka była repliką statuy ustawionej parę miesięcy wcześniej w Berlinie Spandau. Stała do 1945 r. Na jej „zredukowanym” cokole stanęła w 1960 r. figura H. Sienkiewicza według projektu Krystyny Trzeciak, ufundowaną przez słupskich rzemieślników.

***) Jak komentowano śmierć Bismarcka w polskiej prasie, zob.

https://rcin.org.pl/dlibra/publication/62006/edition/46346/content

Słupscy podkuwacze

(4.08.2021)

Do Swołowa ponownie zjechali kowale, na kolejny plener.

https://muzeum.swolowo.pl/aktualnosci/plener-kowalski-odbedzie-sie-w-dn-6-8-08-2021/

Są wśród nich i tacy, którzy zajmują się podkuwaniem koni. Dziś to już bardzo rzadko spotykana profesja, w Polsce zajmuje się nią kilkadziesiąt osób.

https://dziendobry.tvn.pl/a/podkuwacz-koni-hobby-pasja-i-praca

Na początku XX w. podkuwaczy kształcono również w Słupsku. W 1906 r. otwarto tu kuźnię szkoleniową. Mieściła się w budynku przy Reitbahn 8 (obecnie ul. Staszica), należącym do mistrza kowalstwa – Ludwiga Küttnera (ur. w 1840 r.), potomka słupskiej linii starkowsko-pęplińsko-swołowskiej dynastii kowalskiej, sięgającej pierwszej połowy XVII w.

Zajęcia praktyczne prowadził jego syn Karl (ur. 1878 r.), a teorię wykładał weterynarz powiatowy lub dyrektor rzeźni. Trzymiesięczne kursy były dla uczestników częściowo odpłatne, a w kosztach utrzymania kuźni partycypowały państwo, izba rolnicza, miasto i powiat. Zgłaszać się mogli czeladnicy, którzy ukończyli 19 rok życia. Pierwszy egzamin końcowy odbył się jeszcze w Koszalinie, w kuźni szkoleniowej Carla Minxa, powstałej 21 lat wcześniej. Wzięło w nim udział 5 słupskich kursantów (z Bięcina, Kanina, Kobylnicy, Główczyc i Dretynia) i wszyscy zdali z wynikiem pozytywnym.

Zdjęcia przedstawiają pamiątki po słupskim cechu kowali na muzealnej wystawie (parter zamku).

Nad morzem…

(3.08.2021)

W miesiącach letnich w słupskiej prasie publikowano statystyki odwiedzin nadmorskich kurortów. Do połowy sierpnia 1885 r. w Kołobrzegu bawiło 6330, Dziwnowie 2210, Międzyzdrojach 5250, Darłówku 473, a w Ustce, gdzie sezon otwarto 27 czerwca, 955 osób. W przypadku Ustki publikowano również bieżące listy imienne. Według listy z 7 lipca (228 osób) goście pochodzili głównie ze Słupska, pojedyncze osoby przyjechały z Poczdamu, Sławna, Szprotawy, Gdańska, z Bolkowa na Śląsku, dwie z Bernstein w Nowej Marchii, cztery z Berlina, osiem ze Swochowa….

Kartka z historii spichlerza
(26.07.2021)

Dziś w powstałym w XVIII w. Spichlerzu Richtera panuje spokój i porządek, można tam wpaść, by kulturalnie wypić kawę lub herbatę i obejrzeć wystawy przygotowywane przez muzeum. Jednak w 1847 r. ci, którzy wpadli do spichlerza, na pewno nie byli głodni kultury.
W mieście panowała nerwowa atmosfera, gdy wskutek nieurodzaju w kraju zaczął panować głód. Dokonano wówczas „szturmu na spichlerze” stojące przy ul. Amtstr. (Kopernika).

Do spichlerza, którego właścicielem był Fritze, motłoch się włamał, a znajdujące się w nim zapasy wyrzucił na ulicę. Zapewne bojąc się zniszczeń, Johann Friedrich Grunau, od 1822 r. właściciel drugiego, obecnie muzealnego, spichlerza, otworzył go dobrowolnie, a składowane tam zapasy grochu oddał do dyspozycji głodujących. Czego zachłannie nie pochwycili i nie wynieśli, zostało stratowane. Ostatecznie pojawił się oddział huzarów, który położył kres rabunkom, rozganiając szturmujących.

Ilustracja: spichlerz u zbiegu ul. Wolności i Kopernika, przed przeniesieniem na Rynek Rybacki.

Good morning, America!

(21.07.2021)

Teren w obrębie dzisiejszych ulic Wyspiańskiego, Reymonta, Solskiego i Wolności zajmowały w XIX w. łąki, ogrody i pola ziemniaczane, a mieszkańcy Słupska określali go szumnie „Ameryką”. Wiek XIX był okresem dużej emigracji zamorskiej. We wcześniejszej fazie uciekano ze względów religijnych, później przed biedą czy wojskiem. Zjawisko nasiliło się szczególnie w latach 1881-1885 (np. od stycznia do maja 1883 r. z Pomorza wyemigrowało 11319 osób, w czerwcu 816).

Armatorzy organizujący przewozy przez ocean oferowali swe usługi także przez swoich przedstawicieli w Słupsku (jednym z nich był Emil Freundlich, którego syn, Otto, został artystą malarzem). Według jednego z ogłoszeń podróż szybkim parowcem z Bremy do Ameryki trwała 9 dni.

Władze starały się przeciwdziałać wyjazdom, z obawy przed utratą siły roboczej. Nie tylko ostrzegano przed emigracją, obalając mity o amerykańskim raju, w 1896 r. wydano też zakaz emigracji przez Szczecin. W latach 20. XX w. obostrzenia wprowadziły również władze amerykańskie…

Jeszcze o szczepieniach

(19.07.2021)

9 maja 1893 roku wśród informacji ze świata w „Stolper Post” pojawiła się krótka notatka o dniu szczepień … w haremie sułtana. W pałacowej sali postawiono parawan z otworem, przez który 136 sułtańskich żon wystawiało swe gibkie, śniade i blade ramiona. Szczepień dokonywał włoski lekarz, pilnowany przez licznych eunuchów. Wśród nich był rosły Abisyńczyk, który za każdym razem, gdy za parawan miała wejść nowa osoba, zasłaniał głowę doktora czarną chustą…
W tym samym miesiącu gazeta donosiła, że w powiatach pszczyńskim i raciborskim na Śląsku wybuchła epidemia ospy (“przywleczonej z Polski i z Austrii”), i że 27 maja w Słupsku rozpoczną się szczepienia przeciwko niej dla dzieci urodzonych w bieżącym lub niezaszczepionych w poprzednim roku. Rodziców proszono o zadbanie, by dziecko było czyste, a zwłaszcza ramię, w które miało zostać zaszczepione. Za niestawienie się ważnego powodu groziła kara do 50 marek lub do 3 dni aresztu.
W majowych wydaniach gazety można było też przeczytać, że od 7 do 27 maja zmarło w Słupsku na odrę min. 7 dzieci… (szczepionka pojawiła się dopiero 70 lat później).

Szczepić się czy nie?

(16.07.2021)

To pytanie było aktualne nie tylko dziś, dawniej jednak dotyczyło innych chorób.

W słupskiej prasie z końca XIX i początku XX w. można znaleźć informacje zarówno o akcjach szczepień, jak i o kontrakcjach ich przeciwników.

Jak donosiła „Stolper Post”,  w styczniu 1893 roku grupa szczecinian złożyła w Reichstagu petycję o anulowanie ustawy o szczepieniach lub obowiązku szczepień. W 1911 roku, w Mülhausen (Turyngia) mieszkał inżynier Muff, który wolał ponieść wszelkie kary niż zaszczepić swoje córki. Choć wymagały tego przepisy szkolne, pan Muff był zdania, że to sprzeczne z jego przekonaniami. Zabrał nawet córki ze szkoły i wynajął guwernantkę, aby uczyła je w domu.

Jest też polski akcent z 1911 r.: Grupa Polaków pojechała w okolice Moguncji do pracy. Od robotników zagranicznych wymagano, by byli zaszczepieni przeciwko ospie, chyba że w ostatnich 10 latach otrzymali szczepionkę albo przeszli chorobę i nabyli odporności. Polacy jednak nie chcieli poddać się szczepieniu. Gdy im powiedziano, że zostaną wydaleni, stwierdzili, że ospę już mieli. Jednak ten „szwindelek” nie zadziałał, bo żaden nie mógł pochwalić się bliznami po chorobie. Ostatecznie spełnili żądanie „tych dziwnych Niemców” i pozwolili się „kłuć”. 

Ilustracja: Rudolf Geißler: Szczepienie dzieci na wsi. „Die Gartenlaube“ nr 38/1867, s. 605
(https://de.wikisource.org/wiki/Eine_Impfstube_auf_dem_Lande#/media/Datei:Die_Gartenlaube_(1867)_b_605.jpg)

Z kroniki personalnej

(14.06.2021)

Oprócz wiadomości ze świata, z kraju i prowincji, miasta i regionu słupszczanie mogli w swojej codziennej gazecie przeczytać również o egzaminach, przeniesieniach, awansach i nagrodach urzędników państwowych, w tym pastorów, pocztowców i kolejarzy. Takie informacje miały wartość praktyczną dla interesantów, mogły być tematem rozmów, poniekąd też świadczyły o randze tych ludzi i zawodów.

Dnia 16 maja 1911 r. Stolper Post donosiła, że dróżnik Kakuschke został przeniesiony z W.H. 173 (?) do Kobylnicy, a Kunde z Kobylnicy do Rzyszczewa, p. Maier odebrał mianowanie na asystenta, natomiast wyróżnienie służbowe – pojedynczy sznur – otrzymali konduktorzy Hermann, Hepner, Lenke, Machutta, Moldenhauer, Sels i Mummel, a podwójny – zwrotniczy Jungkans. Jednorazowym dodatkiem do pensji z okazji 20-lecia pracy cieszył się konserwator maszyn Tonn, 30-lecia: stolarz Kohn, 40-lecia: stolarz Tietz. Czy ze sznurem wiązały się pieniądze, nie podano, ale na pewno wszyscy wyróżnieni byli dumni i wzruszeni.

Mniej powodów do dumy miały natomiast rodziny osób, których imiona i nazwiska pojawiały się w rubrykach: “Izba Karna” lub “Sąd Ławniczy”…

Ile zarabiano w Słupsku i okolicach w latach 80. XIX wieku?

(12.07.2021)

Według ogłoszeń o rekrutacji (w dzienniku „Stolper Post”) nauczyciel w Sławnie, z uprawnieniami do nauczania matematyki, przyrody i języków otrzymywać miał w 1883 r. – 1500 marek, nauczyciel w Żelaźnie (pow. wejherowski), w Darżewie i Wierzchucinie – 750 marek (do tego bezpłatne mieszkanie i opał), sekretarz miejski w Bobolicach – 800 marek, a w Słupsku: nauczyciel gimnastyki w szkole przygotowującej do gimnazjum – 1575, proboszcz parafii Mariackiej 6000 (wow!), kościelny 1500, a pracownik pomocniczy w szczecineckiej policji – 750 marek. Mówimy tu o zarobkach rocznych.

W 1898 r. dozorcy w słupskim szpitalu miejskim oferowano 1 markę dniówki, do tego bezpłatne zakwaterowanie. Z bezpłatnej stancji mogła też korzystać praczka za 180 marek/rok (prać, żyć i nie umierać!). Sierżant policji mógł zarobić rocznie 1100 (+144 marki dodatku mieszkaniowego), a 3. kaznodzieja kościoła Mariackiego 2100 marek. Budowniczy miejski miał otrzymywać “na starcie” 4200 marek i 540 marek dodatku mieszkaniowego, a asystent w USC odpowiednio 1350 i 360 marek. W czerwcu 1898 r. rada miejska przyznała (27 głosami za i 7 przeciw) burmistrzowi Matthesowi 1000 marek podwyżki.

A jak kształtowały się ceny (w markach)? Tu przykłady z 4 maja: 100 kg ziemniaków – 5,1810 l piwa słodowego pszennego – 1,80kilogram wieprzowiny – 1,18, cielęciny – 1,06, masła 2,08, 60 jajek – 2,19…

Mniej i bardziej uposażeni mogli sprawić sobie „niezdzieralne”, a mimo to objęte dwuletnią gwarancją, markowe portfele, jakie oferował w cenie od 1 do 5 marek  p. Dollega przy Rynku (zob. tekst z 10.05.2021).

Anna Gryfitka

(07.07.2021)

Dnia 7 lipca 1660 r. zmarła księżna Anna z pomorskiego, książęcego rodu Gryfitów, panującego przez ponad 500 lat na Pomorzu. Gryfici mieli słowiańskie (kaszubskie) korzenie, ale z biegiem czasu coraz bardziej się germanizowali. Ostatnim Gryfitą, którego z Polską łączyły związki inne niż tylko polityczno-dyplomatyczne, był Bogusław X, któremu matka przypuszczalnie po polsku śpiewała do kołyski, a druga żona szeptała też czułe słówka do ucha.
Praprawnuczka Bogusława X, Anna, urodziła się w 1590 r. Była najmłodszym dzieckiem Bogusława XIII. W 1619 r. wyszła za mąż za księcia Ernesta von Croya i wyjechała ze Szczecina do Vinstingen (dziś Fenetrange). Gdyby po roku nie owdowiała i nie popadła w konflikt z rodziną męża, to pewnie nie wróciłaby z synem Ernestem Bogusławem na Pomorze. Ale stało się inaczej.

Bogusław XIV, jej starszy brat i ostatni panujący Gryfita, przekazał jej wtedy słupski zamek. I tak to Słupsk stał się siedzibą ostatniej przedstawicielki rodu Gryfitów. W Słupsku wychowywała swojego syna, przeżyła zmierzch swojego rodu, podział księstwa w wyniku wojny trzydziestoletniej oraz późniejszy “potop szwedzki”. Pod koniec 1656 r. schroniła się – przez parę tygodni – na zamku w Darłowie, ale gdy Słupsk i okolice zaczęły “zalewać” oddziały polskie. W Słupsku zakończyła też swój ziemski bieg. Do dziś pozostały tu pamiątki po niej, które można zobaczyć w kościele św. Jacka (epitafium) i na wystawie w muzeum (sarkofag, szaty, biżuteria).

http://bibliotekacyfrowa.eu/dlibra/show-content/publication/71523/edition/63527/

Pamięci księżnej Anny jest też poświęcone tzw. święto Croyów, organizowane co 10 lat przez uniwersytet w Greifswaldzie.

Pierwsza czynność urzędnika…

(05.07.2021)
… to – jak mówi znane powiedzenie – nalać atramentu do kałamarza.
Pracownicy ratusza wiedzieli, że po uroczystym otwarciu niewątpliwie z większą werwą rzucą się w wir obowiązków służbowych. Planując jego otwarcie i nowy rok rozrachunkowy 1901/1902 pamiętali zatem o podstawowych narzędziach pracy.

Już 15 lutego 1901 r. magistrat ogłosił przetarg ofertowy na dostawę 800 litrów atramentu, 21600 stalówek, 960 ołówków, 125 kg kredy, 200 tablic do pisania, 1500 bloków rysunkowych (niezszywanych drutem), 50 gąbek, 15000 kopert, 25000 arkuszy papieru zwykłego oraz kancelaryjnego, 30 ryz przekładek do akt. Oferty (z próbkami towaru) należało składać w zapieczętowanych kopertach z napisem “Oferta dostawy rzeczy potrzebnych w biurze” do 28 lutego…

Ratusz obchodzi 120 urodziny!
(01.07.2021)

W czwartek, 4 lipca 1901 r., wszystkie miejskie urzędy były nieczynne z powodu otwarcia nowego ratusza. Urzędnicy zapewne nie mieli wolnego, lecz do ostatniej chwili pucowali wszystko na wysoki połysk i dopinali na ostatni guzik. Pogoda w ten uroczysty dla miasta dzień była piękna, a budynki udekorowano flagami (o co zresztą parę dni wcześniej w specjalnym ogłoszeniu poproszono mieszkańców).
Sygnałem do rozpoczęcia uroczystości był rozbrzmiewający o godz. 16.45 z ratuszowej wieży dźwięk chorału w wykonaniu trębaczy z pułku huzarów. W sali posiedzeń ratusza zebrali się zaproszeni oficjalni goście. O godz. 17.15 przybyli burmistrz, nadprezydent prowincji i prezydent rejencji. Burmistrz Matthes wygłosił mowę, w której m.in. przypominał, że pomysł budowy ratusza zrodził się co prawda już w 1894 roku, ale miasto mogło przejść do jego realizacji dopiero w 1898 r., po ukończeniu ważniejszych inwestycji.

Wiosną 1898 r. rozpisano konkurs na projekt budowli. Spośród 87 nadesłanych prac jury wybrało najlepszy – stworzony przez berlińskie biuro architektów Zaar & Vahl. W uzasadnieniu decyzji napisano m.in.: … projekt w udany sposób nawiązuje do najlepszych przykładów północnoniemieckiej architektury czerwonego gotyku, a dzięki rezygnacji z symetryczności fasady zawiera zadowalający układ wejścia głównego i głównych schodów …, ulokowanie kas na prawo od wejścia jest dobrym rozwiązaniem…., ze względu na odległości budowa jednej toalety nie wchodzi w grę, ale w łatwy sposób można pozyskać takie pomieszczenia obok schodów bocznych, schody do mieszkania burmistrza mogłyby być szersze i niepotrzebnie oddzielają salon i jadalnię od pozostałych pokoi…
Zapadła decyzja, że po wprowadzeniu niezbędnych poprawek projekt zostanie zrealizowany. Prace ruszyły latem 1899 roku. Do budowy użyto cegieł wyprodukowanych w cegielniach w Dodowie i Gałęzinowie. 22 września 1900 r. zawisła wiecha na więźbie dachowej wieży. 22 października na jej szczycie umieszczono kulę z miedzianą kapsułą czasu w środku. Pod koniec 1900 r. do nowej siedziby zaczęły wprowadzać się poszczególne urzędy ze starego ratusza. Kilkanaście dni przed otwarciem – chyba jako ostatnia – przeprowadziła się … kasa oszczędności. Nomen omen, całkowity koszt inwestycji dwukrotnie przekroczył planowany budżet i wyniósł 600.000 marek (dla porównania: w 1899 r. miasto pobrało 600.657,53 marek podatków państwowych i miejskich). Ale warto było! I udało się oddać budynek do użytku trzy miesiące przed planowanym terminem.
Z okazji otwarcia ratusza cesarz łaskawie obdarzył miasto swym oprawionym w majestatyczną złotą ramę portretem, który ozdobił salę posiedzeń, a orderami – burmistrza i zasłużonego dla miasta … hydraulika Bremera, który pilnie uczestniczył także w budowie ratusza. Po uroczystości goście zwiedzili budynek. Ich uwadze nie uszedł fakt, że nazwy biur na drzwiach były w języku niemieckim, co spodobało się zwolennikom oczyszczania języka z obcych zapożyczeń.
Po zwiedzeniu budynku goście udali się do restauracji na przyjęcie. Zaserwowano m.in. zupę przecieraną, polędwicę baranią z sosem pomidorowym i duszonymi ogórkami, pstrąga na niebiesko z masłem z młodymi ziemniakami i pietruszką, potrawkę z młodych kogutów z truflami, młodą gęś z sałatką z ogórków i marynowanymi francuskimi owocami, kawę, deser i wino. Wieczór przy stole umilali gościom trębacze z pułku huzarów.
Już po oficjalnym otwarciu ratusz zwiedzać mogli także mieszkańcy – w każdą niedzielę między godz. 11a 12, o ile postarali się o specjalne wejściówki. Zwiedzanie odbywało się pod opieką przewodnika, w dwóch grupach po 20 osób. Załatwiając powszednie sprawy może nie mieliby specjalnie czasu i nastroju do podziwiania jego wnętrz.
My dziś możemy to zrobić online…
http://bibliotekacyfrowa.eu/dlibra/doccontent?id=58176

Ale cyrk!

(28.06.2021)

W Słupsku znów mamy cyrk, tzn. przyjechał, prawdziwy! Dziś to raczej już mniej popularna forma rozrywki, ale na przełomie XIX i XX wieku przyjazd cyrku wywoływał niemałe poruszenie.

W 1901 r. na placu przed ratuszem gościł Circus Bauer, dwa razy pokazał się też cyrk braci Blumendfeldt, który na przestrzeni lat odwiedzał Słupsk wielokrotnie, a tym razem przedstawił widowisko nawiązujące do wojny burskiej w Transwalu.

W 1903 r. przyjechał renomowany skandynawski cyrk K. Lipota, którego ogromny okrągły namiot mógł pomieścić 2500 osób.

W kwietniu 1906 r. do miasta zawitała „amerykańska menażeria”, a przedstawienie niemiecko-amerykańskiego cyrku, które miało się odbyć 4 lipca, przesunięto o jeden dzień, bo linię kolejową zablokował wykolejony pociąg towarowy. Specjalnym pociągiem we wrześniu 1906 r. przybył cyrk P. Wilkego.

W 1909 r. w mieście występował cyrk p. Maya z Drezna, w 1911 r. cyrk Sarrafani, w którego skład wchodziły też stałe zespoły marokańskie, japońskie, chińskie, indiańskie i kowbojskie, a namiot miał 53 metry średnicy.

Jednak największym wydarzeniem był pod koniec czerwca 1926 r. przyjazd założonego w 1870 r. cyrku Carla Krone (istniejący do dziś), który rozbił swoje namioty na lotnisku (w okolicach ul. Grottgera). Zjechał do miasta 4 specjalnymi składami kolejowymi, a jego powozy (było ich ponoć 250!) przepełniły prowadzące do lotniska ulice. Był to, jak pisano w zapowiedziach, największy europejski cyrk, zatrudniający ponad 1000 osób, posiadający własne zoo z ponad 600 zwierzętami i stajnię z 200 końmi. Oferował 12.000 miejsc siedzących. Aby umożliwić mieszkańcom obejrzenie widowiska, kolej zmieniła nawet rozkład jazdy i uruchomiła specjalne pociągi…

Ilustracja przedstawia fragment ogłoszenia informującego o przyjeździe Merkel’s Grand Cirque Americain w 1883 r.

O czym pisała słupska gazeta codzienna w piątek 22 czerwca 137 lat temu?
(22.06.2020)
Słupszczanie mogli się m.in. dowiedzieć, że ich cesarz i cesarzowa przebywali w Ems, gdzie odwiedził ich książę meklembursko-strzałowski z małżonką, car Rosji w lipcu uda się – też nie sam –  do Anglii. Caryca zatrzyma się tam na jakiś czas, on pojedzie do Ems. Do Ems wybierał się też król duński (brak informacji, czy sam czy nie).
Wskutek obfitych opadów deszczu wezbrał Dunaj, w północnych Czechach miejscami wystąpiły powodzie. Także na Śląsku mocno padało. Między Konradowem a Kuźnicami Świdnickimi wskutek podtopień wykoleił się pociąg jadący z Wrocławia. W Bytowie z powodu deszczu były trudności z organizacją handlu na targu, a producentowi koszy Carlowi Pieperowi pewna kobieta próbowała ukraść kosz, ale ją złapano i oddano w ręce policji.

W Amsterdamie wybuchł pożar w królewskiej stoczni, a z Rosji (sic!) dotarła wiadomość, że generał Surko został mianowany dowódcą oddziałów warszawskiego okręgu wojskowego. Pruski parlament krajowy debatował tymczasem nad ustawą o nieobecnościach szkolnych.
A w Słupsku? Z domu przy Wollmarktstr. skradziono zegarek, który jakiś czas później znaleziono u pewnego dziewięciolatka. Ten twierdził, że zegarek znalazł, zatem przypuszczano, że złodziej musiał go porzucić. Kupiec Schmidthals z Darłowa nabył za 19.000 marek od mistrza budowlanego Laeuena dom przy ul. Bahnhofstr./Dworcowej, który wcześniej należał do Falkenhagena, mistrza murarskiego. Gildia strzelecka informowała, że 25 czerwca odbędzie się jej zebranie, natomiast fabryka maszyn Garrett Smith&Co. w Buckau pod Magdeburgiem o udzieleniu Carlowi Wilcke ze Słupska wyłącznego prawa do reprezentowania jej na teren powiatów Sławno, Słupsk i Lębork. Adolph Buldig (ul. Langestr./Mostnika 122) oferował różne aparaty do mierzenia jakości mleka, a Luis Goldstein przy ul. Neuthorstr./Murarskiej świeże masło stołowe. Na rynku masło kosztowało od 2 do 2,20 marki za funt (dla porównania: w tym samym okresie nauczycielom w okolicy oferowano pensje od 700 do 900 marek … rocznie!).

O niewybudowanym moście w 1765 roku
(18.06.2021)
26 maja 1765 roku do słupskiego magistratu wpłynęła skarga. Kilku mieszczan poinformowało rajców, że przy Wzgórzu Szubienicznym (zobacz il. z dnia 17.03) zarządca domeny królewskiej buduje most na Słupi. Most – rzecz potrzebna, ale ten może uniemożliwić ruch łodziom płynącym z towarami z usteckiego portu.
Zarządca odpowiedział, że most to nie jego widzimisię, lecz powstaje m.in. ze względu na królewskie (huzarskie) konie, które pasą się na pobliskich łąkach. Jako że na czas wypasu zdejmuje się im podkowy, niszczą sobie kopyta na złej jakości bruku i drogach. Magistrat wysłał robotników, żeby zburzyli most. Do sprawy włączył się zatem gen. Belling, dowódca huzarów, stając po stronie zleceniodawcy budowy. Podobnie uczyniły urzędy w Koszalinie i Szczecinie, nie rozpatrzywszy dokładnie praw obu stron. Budowę rozpoczęto na nowo, a jej niezakłóconego przebiegu pilnował huzar. Mieszczanie dokonali próby ponownego zburzenia mostu. Dzień później Belling spotkał się z rajcami, by wyjaśnić sprawę użycia przemocy wobec wartownika. Gdy nie udało się osiągnąć porozumienia, zarządził blokadę ratusza i wydał rozkaz strzelania do każdego, kto odważyłby się bojkotować jego zarządzenie. Mieszczanie i rajcy uwięzieni w ratuszu wysłali skargę do króla. Król orzekł, że budowa mostu odbywa się bezprawnie, gdyż narusza przywileje własnościowe miasta nadane mu w XIV wieku. Belling otrzymał pouczenie, aby w przyszłości nie działał pochopnie. Incydent z mostem nie odbił się jednak niekorzystnie na wzajemnych stosunkach między nim a miastem. Po śmierci został nawet pochowany “w dużej krypcie” przed ołtarzem kościoła Mariackiego. W 1902 roku szczątki generała przeniesiono w inne miejsce w świątyni, a cztery lata później na jednym z filarów umieszczono marmurową tablicę ku jego pamięci.

O słupskich czarownicach…

(14.06.2021)
Baszta Czarownic była wcześniej więzieniem, w którym przetrzymywano osoby oskarżane o czary. Najbardziej znany jest proces Triny Papisten, córki karczmarza w Brilon w Westfalii. Tam wyszła za mąż za podkuwacza wojskowych (dragońskich) koni, kowala Martina Nipkowa z Postomina i z nim przybyła na Pomorze. Gdy zmarł, poślubiła słupskiego rzeźnika Andreasa Zimmermanna. Jej własne, nierozważne wypowiedzi oraz zeznania innych straconych za czary kobiet rzuciły na nią podejrzenie o uprawianie czarów. Osądzono ją i spalono na stosie w 1701 r., według jednych źródeł na wzniesieniu Radeberg (na wschód od miasta), według innych na Wzgórzu Szubienicznym (na północ od miasta).
Pięćdziesiąt lat wcześniej przed sądem stanęły dwie służące księżnej Anny, oskarżone 22.04.1651 r. o przygotowanie dla niej zatrutego napoju. W 1662 r. odbył się proces żebraka o nazwisku Brüggemann, który potrafił leczyć choroby przy pomocy zaklęć. Zapewne komuś się naraził, bo zdarzało mu się uciekać do pogróżek w celu uzyskania większych datków. Zmarł wskutek tortur. W 1706 r. torturowano dwie kobiety, ale ostatecznie zostały uniewinnione i uwolnione. Warto dodać, że w trakcie procesów zwracano się o opinię do organów zewnętrznych, np. wydziałów prawa na uniwersytetach. W 1707 r. w ratuszu wychłostano młodą kobietę. Sługa miejski, który odmówił wykonywania kary, stracił posadę. Inną kobietę wygnano z miasta. Kat wywiózł ją wozem i wysadził pod Mianowicami. W 1714 r. odbył się proces Anny Kosbab, służącej z Rowów, oskarżonej o „oczarowanie” pewnego żołnierza. Nie wiadomo, jaki wyrok zapadł w jej sprawie…

Ilustracja ukazuje historyczny wygląd Baszty Czarwnic – wg grafiki Ottona Priebego (1886-1945)

O pomorskich gospodach…

(08.06.2021)

Hotele się otwierają ku radości i wygodzie podróżnych i turystów. Ale czy dawniej tak było? Czy podróżny, po wielogodzinnej jeździe trzęsącym powozem, znajdował wytchnienie w przydrożnych karczmach? Może w niejednej by się nie zatrzymał, gdyby nie trzeba było dać wytchnąć koniom.

Poetka Elisa von der Recke opisywała środkowopomorskie gospody w 1784 r. jako „chlewikowate i nędzne”, a Joanna Schopenhauer (matka filozofa) w 1787 r. jako „odstraszające … za wyjątkiem Koszalina”.

Urodzona w 1729 r. w Szczecinie późniejsza caryca rosyjska Katarzyna II, zatrzymała się w 1744 r. w Karlinie. Wspominała, że pokoje były nieogrzewane, zatem poszli spać do sali w oberży, która mało różniła się od chlewika: „gospodarz z żoną, pies, kogut i dzieci, wszędzie dzieci, w kołyskach, na łóżkach, piecu, materacach”. Spała na środku pomieszczenia na wniesionej ławie.

Daniel Chodowiecki opisywał karczmę w Oskowie (pow. lęborski) w nie lepszym tonie. On i jego chory towarzysz musieli spać na rozłożonej na podłodze słomie. W 1806 r. w Kołobrzegu w pewnej gospodzie w jednej izbie spało na słomie 18 osób, mężczyzn i kobiet, a przykrego zapachu udało się nie wdychać jedynie tym, którzy położyli się na podłodze. W takich warunkach spożycie posiłku było raczej niemożliwe, zasnąć pomogło kilka kieliszków kiepskiej wódki. Nie lepiej było w karczmie w Dębnicy pod Stargardem w 1813 roku.

W późniejszym czasie sytuacja stopniowo się polepszała…

Wsiąść do pociągu nie byle jakiego…
(02.06.2021)
Jak długo trwała dawniej podróż pociągiem ze Słupska do innych miejscowości?
Przykładowe odjazdy/przyjazdy według rozkładu opublikowanego w Stolper Post z 1 maja 1903 r.:
Słupsk 6:49 – Szczecin 13:20 – Berlin 16:55, Słupsk 7:37 – Lębork 8:41 – Gdańsk 10:30, Słupsk 7:45 – Ustka 8:17, Słupsk 6:38 – Bytów 9:11, Słupsk 5:55 – Motarzyno 7:27, Słupsk 6:41 – Smołdzino 9:00, Słupsk 6:38 – Szczecinek 11:00, Słupsk 10:35 – Cecenowo 14:03.

W najbliższym regionie istniały też połączenia Łeba-Lębork, Lębork-Bytów, Sławno-Darłowo, Sławno-Korzybie-Bytów.
Do Szczecina/Berlina i Gdańska kurowało dziennie po 6 pociągów (w tym jeden pośpieszny, który do Berlina jechał 3, a do Gdańska 1 godz. krócej niż zwykły i nie miał przedziałów 4. klasy). W rozkładzie podane są godziny odjazdów ze stacji wiejskich na odcinku Białogard-Wejherowo. I tak: do Reblina/Jezierzyc/Strzelina jechało się 12, do Sycewic/Damnicy 20, do Kępic 60 minut…
Na ilustracji: wycinek z mapy z 1864 r. przedstawiającej planowaną trasę kolei żelaznych na odcinku Słupsk-Siemianice (uruchomioną w 1870 r.) oraz dworzec w Słupsku (oddany do użytku w 1869 r.).

Lubinus w Słupsku
(31.05.2021)
2 czerwca mija 400. rocznica śmierci Eilharda Lubinusa, twórcy Wielkiej Mapy Pomorza, której pierwsza edycja ukazała się w jesienią 1618 roku. Wcześniej Lubinus dwa razy objechał Pomorze, zbierając dane do sporządzenia mapy.  Odwiedził również Słupsk. Wiemy o tym z dziennika, który sporządził jego towarzysz. Jednak ze Słupska Lubinus musiał chyba wyjeżdżać z mieszanymi uczuciami.
Przyjechał tu późnym wieczorem 21 września 1611 roku ze Smołdzina. Zatrzymał się u poborcy podatkowego Johana Millesa, u którego otrzymał dobrą i bezpłatną gościnę. Następnego dnia udał się na zamek z prośbą o zaprzęg na przejazd do Sławna. Księżna Erdmuta wydała polecenie radzie miejskiej, aby o to zadbała, w międzyczasie podjęła Lubinusa obiadem. Jednak rada miejska poinformowała, że nie jest zobowiązana do natychmiastowego podstawienia zaprzęgu i Lubinus chcąc nie chcąc musiał się zatrzymać w mieście do dnia następnego. Ale wieczór chyba spędził miło, skoro jak pisze o Millesie: „Niewielką zapłatę przyjął tylko za wino, które wypiliśmy, gdy wieczorem odwiedził nas medyk dworski”. Następnego dnia pojechał do Kuleszewa, gdzie zatrzymał się na noc, i dalej do Sławna…
Ilustracja pokazuje dwa wycinki z mapy: mały portret Lubinusa i Słupsk (na obrzeżu mapy, którą można zobaczyć w holu zamku, znajduje się również najstarszy znany widok miasta).

I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy…
(27.05.2021)
Tam, gdzie obecnie znajdują się budynki biblioteki miejskiej, stały niegdyś zabudowania klasztorne. W XVI w., w jednym z pomieszczeń miasto urządziło szkołę. Nauczycielem został Valentin Schonewoldt. Pewnego dnia 1541 r. wysłał swojego syna z kolegą, aby posprzątali pomieszczenie do nauki. Nieszczęsnym trafem chłopak zabił kurczę należące do klasztoru. Mniszka Mechele Lettow dała mu reprymendę. Dzień później matka chłopca udała się do klasztoru, w którym sama niegdyś przebywała, i zaproponowała zadośćuczynienie. Wywiązała się kłótnia, podczas której opluła mniszkę. Ta zrewanżowała się wyzwiskami, nie oszczędzając również Valentina. Gdy spotkali się na ulicy, Valentin zażądał od niej wyjaśnień, a gdy potraktowała go wyzwiskami, nie wytrzymał i uderzył ją w twarz. Mechele założyła mu sprawę przed książęcym sądem. Skazano go na więzienie i grzywnę. Ale zakonnicy to nie zadowoliło i odwołała się od wyroku. Gdy 21 maja 1544 r. sąd odrzucił odwołanie, złożyła apelację do sądu cesarskiego. Jeszcze 22 lata później (!!!) Schonewoldt był wzywany na rozprawę, a jakim orzeczeniem proces się zakończył, nie wiadomo.

Krowa też orze, jak może

(24.05.2021)
W 1932 roku właściciel majątku w Sierakowie podjął decyzję o zbyciu go na cele osadnicze. Po parcelacji gruntów powstało 30 gospodarstw (w tym 20 o powierzchni poniżej 20 ha). Ubiegać się o nie mógł każdy (oczywiście na kredyt), ale zasiedlano je w pierwszej linii dawnymi robotnikami majątku. Niestety nie posiadali koni, więc zaproponowano im, aby jako zwierząt pociągowych używali krów. Na Pomorzu stosowano już to rozwiązanie, zwłaszcza w mniejszych gospodarstwach. Krowa pracująca dawała wprawdzie mniej mleka, ale w ogólnym rozrachunku bardziej się to opłacało niż utrzymywanie konia. W XIX w. w niektórych wioskach na Kaszubach nie było w ogóle koni, jedynie woły i krowy, w biedniejszych miejscowościach Pomorza zdarzało się, że ludzie ciągnęli pług z krowami. Posiadanie konia było zatem wyznacznikiem społecznego statusu. Nie dziwi więc, że sierakowskich chłopów trzeba było najpierw przekonać i wraz z nieświadomymi swego nowego losu zwierzętami (70 krów) przyuczyć do nowości. Miejscowy rymarz sporządził chomąta na wzór używanych w górach Harzu. Stamtąd też sprowadzono instruktora, rolnika z Altenrode, który przeprowadził specjalny kurs. W jakim stopniu rozwiązanie się sprawdziło, nie wiadomo.

A jak żyli i pracowali bogatsi i biedniejsi mieszkańcy pomorskich wsi można dowiedzieć się więcej na wystawach w Muzeum Kultury Ludowej Pomorza w Swołowie i Młynie Zamkowym w Słupsku. Zapraszamy.

Chmiel i słód, zachowaj Boże
(21.05.2021)

Zielone Świątki były na Pomorzu we wcześniejszych czasach mocno piwnym świętem. Obyczaj ten zwalczano jako nielicujący z powagą święta, wręcz pogański. W niektórych wsiach Pomorza zwyczajowo przyjaciel dwóch zwaśnionych stron zapraszał je w tych dniach na wspólne piwo. Już samo przyjęcie tego zaproszenia uważano za wyraz gotowości do pojednania, do którego – po chrześcijańsku – też dochodziło.
Słupski browar zachęcał do kupowania swoich produktów, odwołując się do poczucia … lokalnego patriotyzmu. Jedno z ogłoszeń reklamowych utrzymane było w tonie moralizatorskiej historyjki (tu w streszczeniu):
Pewien słupszczanin poszedł na polowanie do lasu. Zaskoczony przez burzę, schronił się w pustym pniu drzewa. Deszcz padał i padał, a wilgoć spowodowała, że drewno się wypaczyło, zakleszczając myśliwego. Gdy ulewa ustała, chciał wyjść, ale nie mógł się przecisnąć przez otwór. Zrozumiał, że przyjdzie mu umrzeć, i zaczął rozpamiętywać swoje życie. I gdy tak myślał o swych przewinieniach, przypomniało mu się, że na spotkaniach z przyjaciółmi nie zamawiał lokalnego, lecz obce piwa, pozbawiając w ten sposób miejscowych przedsiębiorców dochodu. Poczucie winy tak go skruszyło, że robił się coraz mniejszy i chudszy, aż w końcu mógł się wydostać z uwięzienia.

Utracone kilogramy pewnie szybko odzyskał, bowiem w porównaniu z innymi znanymi markami piwo słodowe ze słupskiego browaru zawierało najwięcej substancji odżywczych a najmniej alkoholu…

Jak we wsiach Pomorza warzono tradycyjne piwo, można dowiedzieć się w Muzeum Kultury Ludowej w Swołowie.
http://muzeum.swolowo.pl/wystawy/zagroda-nr-8/

Jak Pomorze ze żmijami walczyło
(18.05.2021)

W nawiązaniu do artykułu:
https://gp24.pl/zmija-zygzakowata-w-ogrodku-jadowita-ale-nie-wolno-jej-zabijac/ar/c1-15610093

Obecnie żmija zygzakowata należy do gatunków chronionych. Tymczasem na początku XX wieku była zwierzęciem, z którym prowadzono walkę, jako niebezpiecznym (w 1904 r. na Pomorzu zarejestrowano 64 przypadki ukąszeń). W rejencji koszalińskiej życie straciło w 1903 r. 43337, a w 1904 r. 43277 osobników, w latach późniejszych zanotowano spadki. W lokalnej prasie ukazywały się regularne relacje “z placu boju”. I tak np. w okręgu smołdzińskim złapano i unicestwiono w maju 1906 r. – 679 sztuk, czerwcu 617, lipcu 824, w sierpniu – 932. Latem 1909 r.  w Słupsku poległo 30 sztuk. Żona pewnego robotnika zabiła ich aż 13!. Dużą ilość żmij tłumaczono dużą populacją myszy, które stanowiły ich główne pożywienie. W 1927 r. w okolicach Smołdzina znowu panowała plaga żmij. W krótkim czasie zabito ich 1200. Za (głowę) każdego martwego osobnika płacono 0,50 marki, zatem niektórzy traktowali polowania jako dodatkowe źródło dochodów.

O “panteonie” w Biesowicach
(13.05.2021)
jako uzupełnienie artykułu:
https://gp24.pl/panteon-w-biesowicach-dla-kogo-wybudowano-ten-monument-zdjecia/ar/c1-15590802

Na wystawie “W nawiązaniu do Witkacego” prezentowana jest mierząca niecałe 50 cm wysokości miniatura (model?) nieistniejącego pomnika rannego żołnierza z panteonu w Biesowicach. Autorem pomnika był Emil Cauer Młodszy (1867-1946).

To miejsce pamięci wyróżniało się pośród wielu innych w powiecie (były to zasadniczo głazy z orłem lub żelaznym krzyżem na szczycie oraz wyrytymi nazwiskami poległych).
Monument w Biesowicach odsłonięto we wrześniu 1924 roku. Jego zleceniodawcą był właściciel Biesowic, Ernst v. Zitewitz, który opracował też jego całościowy oryginalny koncept. Natomiast podobne rzeźby żołnierza stanęły w Skwierzynie w woj. lubuskim (zburzona w 1945 r.), Bad Sobernheim, Bielefeld…
Emil Cauer Młodszy wywodził się z rodziny rzeźbiarzy. Ojciec i dziadek byli rzeźbiarzami, podobnie jak stryj i jego syn Stanislaus Cauer, od 1907 r. profesorem akademii rzeźbiarskiej w Królewcu. Być może w czerwcu 1906 roku, w podróży z Berlina do Królewca, zatrzymał się w Słupsku, bo tu przyszła na świat jego córka…

https://pl.wikipedia.org/wiki/Historia_Skwierzyny#/media/Plik:Old_monument_Skwierzyna.jpg

https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Bad_Sobernheim,_Igelsbachstra%C3%9Fe,_kriichsmonumint_1914-1918.jpg

Baszta Korcowa
(11.05.2021)
W murze miejskim nad Słupią istniała niegdyś mała baszta zwana “Scheffelturm” czyli korcowa. Związana z nią była legenda o kupcu o nazwisku Holz, który kupując stosował większe miary (korce), a sprzedając – mniejsze. W ten sposób dorobił się majątku. Pewnego dnia dosięgła go jednak sprawiedliwość i za nieuczciwe praktyki został zamurowany w wieży w murze miejskim. A nieuczciwe miary powieszono – ku przestrodze dla innych handlarzy – na bramie zwanej bramą Holstenów lub Holsztyńską. Według innej legendy Holz musiał za karę sfinansować budowę tej bramy.
Podobna legenda o nieuczciwym kupcu znana była w Szczecinie. Tam kupiec o nazwisku Passow musiał wybudować bramę. Z biegiem czasu nazwiska “fundatorów” uległy zniekształceniu i zatarciu, i tak w Słupsku bramę ostatecznie zaczęto nazywać holsztyńską, a w Szczecinie – passawską. Tyle legendy. Tymczasem za stosowanie nieuczciwych miar i wag nie karano winowajców zamurowaniem żywcem. Co najwyżej konfiskowano i wywieszeno narzędzia przestępstwa na pręgierzu (delikwent musiał je wykupić). Za recydywę groziło pozostawienie ich na pręgierzu, podanie nazwiska sprawcy do publicznej wiadomości i wykluczenie ze społeczności uczciwych ludzi i członków cechu.
Ilustracja widać basztę od strony rzeki i ulicy przebiegajacej wzdłuż muru.

Warto przeczytać:
http://muzeum-kupiectwa.pl/index.php?page=o-nyskich-stemplach-i-korcu
http://encyklopedia.szczecin.pl/wiki/Brama_Passawska

Przy wspólnym stole…
(10.05.2021)
Na drugim piętrze słupskiego zamku jest prezentowana wystawa stała, na której można obejrzeć ponad 1400 eksponatów – sztuców (do potraw pospolitych i tych bardziej wykwintnych) oraz innych akcesoriów stołowych, powstałych od XVII do XXI wieku. Niektóre z nich służyły domownikom i gościom w domach i pałacach mieszkańców Słupska i okolic. Nie wiadomo, w jaki sposób zostały przez nich nabyte. Ale wiadomo, że w przedwojennym Słupsku bogaty asortyment przyborów kuchennych można było nabyć m.in. w sklepie w budynku nr 9 w południowej pierzei rynku. Właścicielem sklepu był Franz Dollega, polecający swoje towary jako prezent ślubny albo urodzinowy…

Edward VII “Niecałuśny”
(6.05.2021)

Na 5. piętrze Białego Spichlerza zwiedzający mogą zobaczyć grafikę książkową przedstawiającą angielskiego króla Edwarda VII. Został on tytularnym komendantem słupskiego pułku huzarów zarządzeniem cesarza Wilhelma z 25.1.1883 roku. Swój pułk odwiedził 25 maja 1888 roku, jednak jako szef był w nim stale obecny w postaci swego portretu (oczywiście w mundurze huzarów) i w osobie rezydenta – oficera angielskiej kawalerii. Obie strony pamiętały o sobie, przesyłając m.in. życzenia noworoczne, od czasu do czasu delegacje pułku bywały w Anglii. Słupska prasa donosiła, co u angielskiego (i nie tylko) króla słychać. Powołując się np. na londyńską gazetę “World”, w lipcu 1901 roku informowała, że król zamierza w przyszłości radykalnie zmienić niektóre zwyczaje na swym dworze. Sześćdziesięciolatek miał m.in. już dość całowania przedstawianych mu dam. Gazeta pytała z przekąsem: “Czy młodych panien też nie będzie już całować?”

O słupskim ratuszu
(4.05.2021)
W 1901 roku w Słupsku miały miejsce dwie ważne uroczystości: otwarcie nowego ratusza (4 lipca) i odsłonięcie pomnika Bismarcka (18 sierpnia), na którego cokole stoi obecnie H. Sienkiewicz. W mieście budowano m.in. nową synagogę i szpital, podjęto też decyzję o budowie nowej siedziby starostwa.
Stary ratusz powstał w latach 1798-99, na miejscu wcześniejszego na Starym Rynku. Z kasy miejskiej wydano na ten cel 10.000 talarów (roczne dochody miasta wynosiły połowę tej sumy), 500 talarów na budowę wieży przekazali mieszczanie. Sto lat później miasto znów potrzebowało nowocześniejszego i obszerniejszego ratusza. Gdy finalizowano jego budowę, rajcy toczyli spory, jak zagospodarować stary ratusz. Chciano go wydzierżawić powiatowi ziemskiemu, pomysł jednak upadł. Nie powiodły się próby wynajęcia budynku na cele handlowe, bowiem – przynajmniej oficjalnie – zainteresowana firma nie zgodziła się przejąć kosztów sprzątania ulic w dni nietargowe i odmalowywania budynku farba olejną co 12 lat. Zwyciężyła ostatecznie inicjatywa ok. 80 kupców i właścicieli budynków przy rynku, którzy w handlowej funkcji starego ratusza widzieli zagrożenie dla swoich interesów. Zaoferowali miastu sumę 30.000 marek za zburzenie budynku. W sierpniu 1901 roku podjęto decyzję o wyburzeniu. W międzyczasie wyprzedawano stare sprzęty, pojawiło się też ogłoszenie o sprzedaży wieżowego zegara.
18 września zlecenie rozbiórki otrzymała firma Groth & Granzow. W październiku ogłoszono przetarg na wywózkę gruzu, który miał być użyty do zasypania nierówności terenu przy ul. Kołłątaja, między dworcem a ul. Wolności…
To, co zachowało się ze starego ratusza można zobaczyć na wystawie “Z przeszłości Słupska” na parterze zamku.

O szpitalu i kobietach publicznych
(30.04.2021)
W XIX wieku szpital miejski znajdował się przy Holzentormauerstr. 87 (ul. F. Nullo), na lewym brzegu Słupi. Składał się z dwóch części: szkieletowego, podpiwniczonego budynku, używanego w tej funkcji już na początku XIX w., oraz dwupiętrowego budynku z wysoką sutereną, wzniesionego w latach 1860-61. W 1882 roku szpital dysponował 65 łóżkami na ok. 22 tys. mieszkańców miasta. W starszym budynku w 1814 roku były 3 dobrze urządzone pięcioosobowe sale, w tym jedna dla osób z chorobami skóry, później jedna dla kobiet i jedna dla mężczyzn. Wodę szpital pozyskiwał z pobliskiej studni, w kuchni była też pompa, na poddaszu suszono bieliznę. Nieczystości spływały podziemnym kanałem … do Słupi. W nowym budynku było 9 pokoi dla chorych, w tym jeden i jedyny dla kobiet… chorych na syfilis. W 1881 roku w Słupsku były 43 oficjalnie zarejestrowane “kobiety publiczne”, w 1882 roku średnio 30. I o ile nie przebywały w podróży (służbowej?), więzieniu lub ośrodku pracy w Szczecinku, to w każdy poniedziałek były badane przez lekarza policyjnego w jednej z sal w starym budynku.

Pomorskie koligacje żony Witkacego?
(30.04.2021)
30 kwietnia 1923 roku  Witkacy ożenił się z Jadwigą z domu Unrug, a – jak pisze Joanna Siedlecka w swojej książce Mahatma Witkac – “właściwie von Unrug, pochodziła ze starej, arystokratycznej, częściowo spolszczonej niemieckiej rodziny. Szalenie się tym szczyciła […] na przykład swoim stryjem – kontradmirałem Józefem Unrugiem […] dowódcą floty polskiej, który odznaczył się bohaterską obroną Wybrzeża […]. Potrafiła wyrecytować z pamięci swoje drzewo genealogiczne, wyliczyć koligacje, małżeństwa i majątki Unrugów […]”.
Może potrafiłaby też wyjaśnić powiązania swojej linii rodu z pomorskimi Unrugami (właściwie von Unruh), bo sprawa jest bardzo skomplikowana. Obie linie wydają się zbiegać na Śląsku. Niektórzy członkowie rodu przenosili się stamtąd m.in. na ziemie (wielko)polskie, natomiast Hans Adam von Unruh – przywędrował w 1645 roku z żoną i dziećmi na Pomorze Szwedzkie. Właściwie to musiał uciekać, bo zabił kogoś w pojedynku. Osiadł w Griebenow, w pow. Grimmen (Pomorze Przednie-Rugia). Nie przyznawał się do szlachectwa, ale herb zachował i przekazał potomkom, którzy byli zarządcami majątków, kościelnymi, pastorami.

Potomek wielkopolskich Unrugów, Karl Friedrich Stephan von Unruh (1845-1898) był w latach 1883–1898 posłem do parlamentu pruskiego z okręgu koszalińskiego.

Witkacy i Jadwiga nigdy nie byli na niemieckim Pomorzu. W Słupsku też nie byli, a szkoda, bo gdyby wiedzieli, że kiedyś powstanie tu największa istniejąca kolekcja jego prac…

Hans Wędrowniczek
(28.04.2021)
Pewnej grudniowej nocy w 1909 roku w jednej z bram na Mittelstr. znaleziono pogrążonego w głębokim śnie wędrownego czeladnika dekarskiego. Zamiast do gospody trafił do aresztu prewencyjnego…

W miastach funkcjonowały niegdyś różne cechy rzemieślnicze i bractwa czeladnicze. Ich spotkania odbywały się w budynkach zwanych gospodami, oznaczonymi wywieszkami ze znakiem rozpoznawczym cechu. Udzielano w nich również schronienia wędrownym czeladnikom. Każdy czeladnik na zakończenie nauki zawodu odbywał wędrówkę, podczas której uczył się samodzielności i poszerzał horyzonty, nie tylko zawodowe. Taka wędrówka była rodzajem zamiejscowego – a niekiedy zagranicznego – stażu, który był warunkiem dopuszczenia do egzaminu mistrzowskiego.
Ilustracja ukazuje znaki cechowe na budynku przy rogu ul. Speicherstr./Spichrzowej i ul. Wollweberstr./Mikołajskiej 21 , a zdjęcie – podobne znaki na ul. Mittelstr./Staromiejskiej (która, podobnie jak ul. Spichrzowa, istniała do 1962 r.).

Mały ten świat!
(26.04.2021)
Na wystawie “W nawiązaniu do Witkacego” na 4 piętrze w Białym Spichlerzu stoi popiersie Goethego autorstwa Christiana Daniela Raucha. Pomieszczenie posiedzień rejencji koszalińskiej zdobiło niegdyś popiersie króla Prus autorstwa niejakiego Martina Schiefera. Był on wcześniej grenadierem, a że zdradzał “tak wspaniały talent do modelunku”, rejencja ufundowała mu stypendium w wysokości 200 talarów, by w Berlinie mógł rozwijać swe naturalne zdolności pod okiem wspomnianego prof. Raucha. Jako dowód swych umięjetności wdzięczny Schiefer przesłał rejencji stworzone przez siebie gipsowe popiersie króla. Schiefer pochodził z powiatu słupskiego, a dokładnie z miejscowości Siecie w gm. Smołdzino.

Faux amix
(22.04.2021)
W językoznawstwie zwrotem “faux amis” (fałszywi przyjaciele) oznacza się słowa lub zwroty brzmiące w dwóch językach podobnie lub identyczne, ale mające inne znaczenie. I tak np. polskie słowo “listopad” to po chorwacku “październik”, czeskie “divadlo” to po naszemu “teatr”, a niemieckie “Kriminalist” nie oznacza osobnika żyjącego na bakier z prawem, lecz fachowca z zakresu kryminalistyki.
A co nazywano w przedwojennym Słupsku – w tłumaczeniu –  “białym tygodniem”? W Polsce to wydarzenie religijne kojarzone z nadchodzącym majem, a wtedy był to tydzień w marcu, w którym odbywały się promocje … bielizny.

Bez piwa ani rusz!
(21.04.2021)
1 lipca 1909 roku w Słupsku uruchomiono specjalne biuro ds. alkoholizmu. Miasto było podzielone na 14 rewirów, każdy pod opieką “kuratorki”. W biurze można było pobrać formularze na donosy o osobach zagrożonych alkoholizmem. Na początku delikwenta ostrzegano ustnie, następnie stosownym pismem. Później próbowano skłonić go do upoważnienia żony do odbioru jego pensji. W trudniejszych przypadkach wdrażano postępowanie ubezwłasnowalniające, wnioskowano o odebranie praw rodzicielskich lub umieszczenie w specjalnym ośrodku. Co przyniosła stała obserwacja i ostre kontrole? Dwie osoby się poprawiły, dwie zostały ubezwłasnowolnione, jedna w pośpiechu uciekła ze Słupska, inna w stanie nietrzeźwości popełniła samobójstwo. Ubezwłasnowolniony stolarz Otto Gizow zbiegł z poprawczaka w Szczecinku. Po kilku tygodniach został w stanie mocno wskazującym złapany w Słupsku i odesłany z powrotem.

W mieście były też …. konie uzależnione od alkoholu. Wcześniej, przy odbiorze towaru z browaru praktykowano częstowanie koni piwkiem. Później, w trudniejszych czasach, musiano zrezygnować z tej rozrzutności. Zdarzało się wówczas, że konie nie chciały ruszyć z miejsca, dopóki nie dostały swojej racji (a nie chciały też pić byle czego!), obserwowano też u nich spadek mocy pociągowej.

W niedziele po kościele…

(19.04.2021)
Przyglądając się starym zdjęciom lub pocztówkom, zastanawiamy się nieraz, z którego roku pochodzi przedstawiony na nich widok. Jeśli pocztówka jest jakiś sposób datowana (np. stemplem), przynajmniej wiemy, że powstała wcześniej. Ale w datowaniu może pomóc sam obraz, o ile można powiązać go z faktami historycznymi.

Na pocztówce widać pomnik Blüchera (odsłonięty 16.02.1908 r.). Zasłonięte witryny sklepowe mogą świaczyć o tym, że zdjęcie zrobiono w dzień świąteczny. Handel w niedzielę i dni świąteczne był zakazany, ale nakaz zasłaniania wystaw sklepowych w te dni obowiązywał do maja 1910 roku. Być może właściciele sklepów zasłonili okna z przyzwyczajenia, bo na placu widzimy tramwaj, a tramwaje w Słupsku uruchomiono w Słupsku 3.09.1910 roku.
A jeśli chodzi o handel: W niedzielę i pierwsze dni świąt mogły handlować jedynie piekarnie i cukiernie – przez dwie godziny przed głównym nabożeństwem. Były też niedziele handlowe, i tak np. w grudniu 1927 roku, dwie (4 i 18.12). Sklepy mogły być wtedy otwarte od godz. 11.30 do 18.

Słówko o kilku słupskich zabytkach
(16.04.2021)
Słupsk miał i ma niemało ciekawych zabytków. Niektóre stoją niewzruszenie na swoim miejscu do dziś i cieszą oko, inne zniknęły, jeszcze inne, a dokładnie dwa, przeniesiono z pierwotnego miejsca: kaplicę św. Jerzego (w 1912 roku) i Spichlerz Richtera (w latach 1991-1988). No cóż, starych drzew się nie przesadza, budynki – jeśli się chce – można.

W XIX wieku smutny los spotkał Bramę Kowalską i Bramę Holsztyńską – rozebrano je w 1854 i 1867 roku. Podobnie chciano obejść się z Bramą Młyńską, ale ujął się za nią pruski następca tronu, który podczas wizyty w Słupsku zapowiedział, że tego, kto podniesie na nią rękę, każe powiesić. Może też dlatego znalazły się środki na jej remont na początku lat 70. XIX wieku?
W latach 1902-1903 w głowach słupskich rajców zrodził się pomysł rozbiórki Nowej Bramy i kaplicy św. Jerzego, ale sprzeciwił się temu pomorski konserwator zabytków.

Brama Młyńska była użytkowana przez wojsko jako magazyn mundurów. Choć stała na gruntach miejskich, wojsko traktowało ją jako swoją własność i w 1911 roku zaproponowało miastu przejęcie jej za niewysokie odszkodowanie. To w niej miasto chciało pierwotnie ulokować muzeum.
Niewiele brakowało, by w czasie I wojny światowej pomnik Blüchera przetopiono na potrzeby wojenne. Tym razem konserwator zabytków udzielił zgody, ponieważ obiekt nie miał wartości dzieła sztuki. Ale zanim jego opinia przeszła przez wszystkie instancje, nastał pokój i Blücher pozostał. Padł ofiarą II wojny.
Istniały też plany sprzedaży na rozbiórkę należącego do skarbu państwa i użytkowanego jako zbrojownia zamku. Później rozważano umieszczenie w nim muzeum, ale przeszkodą okazały się zbyt wysokie koszty ewentualnej przebudowy. Ale na szczęście się zachował (odnowiony na muzeum dopiero w latach 60. XX wieku). W Nowej Bramie urządzono muzeum regionalne (w 1924 roku), a w przebudowanej kaplicy św. Jerzego miejsce pamięci poległych w I wojnie (w 1938 roku).

Moda i uroda w Słupsku XIX wieku
(15.04.2021)
Czy mieszkańcy Małego, ale bądź co bądź Paryża ubierali się po parysku? Czy ich garderoba przyczyniała się do tego, że Słupsk zyskał takie miano?

Przeglądając ogłoszenia (reklamy) prasowe np. z lat 1860-70 można być wręcz pewnym, że Słupsk był “na bieżąco” w modowych trendach. Handlowcy prześcigali się w zachwalaniu “nouveautés”, osobiście kupowanych na aktualny “saison” na branżowych targach i w centrach mody, a były to wszelakie stroje i kroje, tkaniny i dzianiny, wzory i kolory.
Louis Levin oferował bogaty wybór materiałów, m.in. Gros Cachemir, Gros de Lyon, Mozambique. Julius Hausen uniżenie ogłaszał, że sprzedaje nowości mody męskiej na sezon jesienno-zimowy, u Adolfa Konina nabyć można było obuwie z Wiednia, a przed hotelem Mundta – w drewnianej budzie – parasole na deszcz i słoneczny żar z berlińskiej fabryki J. Kocha.
Johanna Mortier sporządzała odzież damską według najnowszych “façons”, a Rudolf F. Schulz zapewniał, że oczekiwania klientów z pewnością spełni nowy kierownik jego zakładu, który właśnie ukończył kurs w akademii mody w Dreźnie. G.W. Kleinfeldt sprzedawał francuskie “Patent-Corsetts”. A kto chciał uszyć sobie coś we własnym zakresie, to u Hermanna Steina mógł kupić czasopismo-wzornik “Pariser Modelle”, którego wydawcą był kreator mody damskiej F. Suhr.
Jeśli ktoś chciał wyglądać szczególnie trendy, to w sprzedaży były też farby do włosów dla pań, a dla panów smarowidła na porost brody, polecane już od 16 roku życia, bo przecież “ozdobą mężczyzny jest broda”. Podstawą efektu mogła być chyba jednak kąpiel przy użyciu włoskiego mydła na bazie miodu, oferowanego przez aptekarza Gustava Abta, jedynego depozytariusza na słupskim rynku.

Krewki Blücher
(14.04.2021)
Marszałek Blücher, którego pomnik stał na przedwojennym rynku, słynął z waleczności. Był nazywany “Marszałkiem Naprzód”, a przez żołnierzy “Papą Blücherem”. Według legendy herbowej praprzodek rodu Blücherów był dzielnym wendyjskim (słowiańskim) wojownikiem, który z księciem Henrykiem Lwem uczestniczył w wyprawie na wyspę Rodos i tam za swe męstwo otrzymał pasowanie na rycerza. Towarzyszył też suwerenowi, gdy ten pośpieszył z odsieczą swojemu zięciowi, księciu meklemburskiemu Borwinowi, atakowanemu przez pogańskich Wendów. Tam też popisał się odwagą, broniąc w pojedynkę kaplicy, którą chceli zniszyć pogańscy agresorzy. Gdy ci uciekli, przekazał – na tarczy zbryzganej pogańską krwią – swemu panu klucze do kaplicy. W nagrodę otrzymał przydomek Bleudiger (staroniem. blutig = krwawy), herb przedstawiający klucze i pewnie jakąś wieś albo kawałek ziemi, bowiem ród Blücherów – tu już fakty historyczne – związany był z Meklemburgią. A jego nazwisko rodu wywodziło się właśnie od “krwawego” przydomka.
Ilustracja ukazuje herb Blücherów przedstawiony na mapie Lubinusa z 1618 roku (w holu słupskiego zamku). Herby rodów pomorskich można też obejrzec na stronie http://epigrafika.slupsk.pl/herby-pomorskie

Bez pracy nie ma kołaczy…

(oprac. 12.04.2021)
Jak wyglądała struktura zatrudnienia w Słupsku w pierwszej połowie XX wieku?

W rolnictwie, leśnictwie i rybołówstwie pracowało w 1910 roku 4,4%, w 1925 roku – 2,5% mieszkańców,
w przemyśle i rzemiośle – odpowiednio – 51,4% i 39,1%,
w handlu i komunikacji – 18,4% i 26,7%,
w administracji, armii, służbie zdrowia i tzw. wolnych zawodach – 8,8% i 11,9%,
w sektrorze usługowym i chałupniczym – 2,7% i 4,8%.
Bez zawodu/brak danych – 14,3% i 15,0%.
Miasto miało zatem charakter przemysłowo-handlowy.
A kołacze – białe chlebki pieczone z rodzynkami, cukrem i cynamonem, były jednym z świątecznych wypieków znanych w okolicy. W 55 miejscowościach nazywano je “Kollatsch” [czyt. kolacz]. Przepis na ten specjał był utrzymywany w tajemnicy i przekazywany z matki na córkę. W Gardnie mówiono: “Na Boże Narodzenie kołacze piecze każdy, na Wielkanoc, kto może, a na Zielone Świątki tylko bogaty”.

Mapa przedstawia lokalizację miejsc pracy w mieście. Jak wygladał kołacz, pokazuje ilustracja do tekstu “Chleba naszego powszedniego”, z 12.02.

Boleras de la Moda, czyli co ciekawego przeczytamy w słupskiej gazecie w sobotę, 10 kwietnia … 1858 roku?
(oprac. 9.04.2021)
“Stolper Wochenblatt” [Tygodnik Słupski] ukazywał się w poniedziałki, środy i soboty. 10 kwietnia 1858 roku, oprócz wiadomości z różnych stron, kolejnego odcinka powieści i tekstu o historii Słupska czytelnicy mogli przeczytać obwieszczenia, że taki a taki pastor wygłosi kazanie w takim a takim kościele, że za kilka dni przed budynkiem sądu będzie można nabyć meble (zapewne od komornika) i że miasto odda w dzierżawę 30 małych działek pod uprawę.
W części ogłoszeniowej niejaki von Prüschenek z żoną i córką żegnał się z przyjaciółmi, bo odjeżdżał już do Królewca, p. Hermann Zimmermann informował o zmianie adresu, p. Rosalie Stein, że bardzo tanio sprzedaje rękawice. M. Freundlich polecał się jako naprawiający parasole, introligator Schön szukał ułożonego i chętnego do nauki ucznia, a p. Riese chciała wynająć komuś mieszkanie w swojej kamienicy przy ul. Langestr./Mostnika 71, ale dopiero od października. Pan Höhne, muzyk z Greifswaldu, dziękował wszystkim, którzy uczestniczyli w pogrzebie jego matki…
Było też zaproszenie na potańcówkę (w poniedziałek?!) i na niedzielny występ grupy baletowej pod kierunkiem Carlo de Pasquali z Rzymu (w programie m.in. “Grand Polka Militaire” i “Boleras de la Moda”). Maestro Pasquali ogłaszał, że podczas swojego pobytu w Słupsku chce sprzedać dwa czteroletnie silne rosyjskie konie (oj, chyba bilety słabo schodziły).
Informowano też o cenach zbóż w Gdańsku, Szczecinie i wybranych produktów na słupskim rynku oraz u kogo w Słupsku odbędą się chrzciny, pogrzeb albo wesele. Było też zestawienie notowań na berlińskiej giełdzie…

Samo życie!

O słupskiej policji słów kilka
(oprac. 8.4.2021)
W 1795 roku porządku w mieście nocą pilnowało trzech strażników. Każdy otrzymywał na wysposażenie blaszaną latarnię, parę butów, niebieski kaftan z białymi guzikami i podpinką oraz podobny płaszcz. Jeden z nich miał do dyspozycji róg z mosiężnym ustnikiem, pozostali drewniane grzechotki. Za ich pomocą informowali o aktualnym czasie i ostrzegali przed niebezpieczeństwami. Swój angaż podpisali powszechnie wtedy używaną parafką krzyżykową. Zdarzało się, że strażnikami zostawali inwalidzi, dawni huzarzy Blüchera. W dzień za porządek na ulicach odpowiadali zatrudnieni przez magistrat dozorcy.
Policję państwową “zainstalowano” w mieście w 1 poł. XIX w. Miała być utrzymywana ze środków z budżetu miasta, zatem rajcy bez entuzjazmu odnosili się do sprawy. Tłumaczyli się pustką w kasie miejskiej i zubożeniem miasta wskutek “polskiej okupacji” w 1807 roku. Ostatecznie jednak administracja pruska wymusiła utworzenie placówki policyjnej.
Pierwszą osobą, która trafiła do policyjnego aresztu w Słupsku była kobieta – Wilhelmine Hansmann.
Pod koniec XIX wieku administracja policji mieściła się w ratuszu, a posterunek – w kamienicy nr 15 przy starym rynku, później przeniesiono je do nowego ratusza. Miasto było podzielone na 6 rewirów pod opieką dzielnicowych. W latach 30. XX wieku w słupskiej policji pracowało 60 osób. Warto wiedzieć, że w mieśce obowiązywała godzina policyjna (zamknięcie lokali i imprez) od północy do godz. 6 rano, a od 4 kwietnia 1924 roku od godz. 1 do 6.
Ilustracje ukazują strażnika nocnego i elementy munduru policjanta z XIX w. oraz – ćwiczących i paradujących – słupskich policjantów z XX wieku.

Słupsk na starych … kartach policyjnych statystyk
(oprac. 6.04.2021)
Słupsk na starych kartach pocztowych wyglądało sielankowo. Jako przykład weźmy Schraderplatz, obecny plac Powstańców Warszawskich. Panuje tu spokój, porządek, aż chce się usiąść na ławeczce w słońcu i rozkoszować się zielenią i wonią rosnących tam róż.

A jak prezentowało się miasto na kartach policyjnych statystyk?
W 1 połowie sierpnia 1924 roku prasa codzienna donosiła:
1.08.: Pewien czeladnik nie zapłacił rachunku w lokalu i wyjechał z miasta. Śledztwo trwa.
Na ul. Bütowerstr. ukradziono stojącą na rusztowaniu ręczną latarnię.
2.08.: Z pewnego podwórza dziesięciolatek ukradł kurę.
Mężczyzna ukradł ze składowiska 4 rolki papy. Został schwytany, a w jego kryjówce znaleziono dwie rolki papy i 43 deski.
3.08.: Na miejskim kąpielisku przy Fischerstr. skradziono dwie belki, które odnaleziono już porąbane.
Pewna kobieta ze wsi przywłaszczyła sobie w sklepie skórzaną torebkę i pończochy.
7.08.: Policja donosiła, że w okresie od 28.7. do 3.8. odebrano 58 zgłoszeń, z następujących przyczyn:
17 – jazda rowerem po bulwarach, 9 – wykroczenia przeciwko przepisom o poruszaniu się pojazdami, 6 – nietrzeźwość i wybryki, 4 – jazda nieoświetlonym rowerem, 4 – kradzieże w lasach i na polach, 3 – puszczanie psa samopas, 3 – wędkowanie na dziko, 3 – bezdomność, 2 – przekroczenie prędkości oraz w pojedynczych przypadkach nielegalne przekroczenie granicy, nieposprzątanie ulicy, kąpiel w niedozwolonym miejscu, pozostawienie wozu z meblami na ulicy, brak pozwolenia na budowę pieca do wędzenia, znęcanie się nad zwierzęciem, niewykonanie polecenia policjanta, fałszowanie żywności.
8.08.: Pewnej kobiecie ukradziono na cmentarzu pelerynę, którą powiesiła na nagrobku, gdy poszła po wodę do kwiatów.
11.08.: Na rynku (parę dni wcześniej) dziewczynie stojącej w tłoku przed stoiskiem ukradziono z kosza, który miała przewieszony na ręce, portfel z gotówką. Na polu przy drodze do Kobylnicy odnaleziono rzeczy, które należały do rodziny z Miastka, okradzionej podczas pobytu w Ustce. Robotnik dopuścił się czynu niemoralnego na uczennicy.
12.08.: Poszukiwania uprowadzonej w Getyndze przez Hansa Fabicha (28)  słupszczanki Lucie Korell (21) nie przyniosły rezultatu. Policja prosi o informacje.
13.08.: Włamanie do piwnicy. Sprawca ukradł 35 butelek z winem i likierem…

Ale wróćmy na Schraderplatz:
17 maja 1926 roku magistrat wydał ogłoszenie o ustanowieniu nagrody za pomoc w ustaleniu sprawcy wielokrotnych kradzieży rosnących tam krzewów różanych. Po kilku tygodniach okazało się, że były to dzieci w wieku szkolnym. A pewnej kwietniowej nocy, dwa lata wcześniej, miał tam miejsce próba napadu rabunkowego. Napadniętym był żołnierz, który bardzo poturbował napastnika…

Słupsk – kraina mlekiem płynąca…
(oprac. 1.04.2021)
… miód też był, chociaż z pewnością nie tak dużo. W okresie od 1.12.1923 do 13.1.1924 przeciętna dzienna sprzedaż mleka w mieście wynosiła 4738 litrów, a masła 177,5 kg. Przed Bożym Narodzeniem do sklepów dostarczano 7000 litrów, w normalne dni 4500. Sprzedawano całą gamę produktów, organizowano jednodniowe promocje na poszczególne z nich. W budkach sprzedawano również bułeczki z serem. W sprzedaży pomocna była oczywiście reklama: od prostych ogłoszeń po rymowane wierszyki, odwołujące się do aktualnych wydarzeń, opinii lekarzy, pobożnych życzeń o długowieczności i urodzie.
Przekonywano klientów np. o tym, że w Szczecinie i Kołobrzegu zmagano się z tyfusem, ponieważ nie spożywano tam tak sterylnego mleka jak w Słupsku, a w Bułgarii 3800 ludzi osiągnęło wiek ponad 100 lat dzięki codziennej porcji jogurtu (na ilustracji krzepki 80-latek z Bułgarii stoi obok swego niedołężnego rówieśnika z zachodniej Europy).

W reklamach tłuściutke masełko walczyło o względy klientów ze swoją chudszą, przyrodnią siostrą – margaryną (jedna z marek nosiła nawet nazwę Stolpena). W sprzedaży był też serek o nazwie “Sławieńska laleczka”.

Pieskie i wesołe życie w Słupsku…
(oprac. 31.03.2021)
Już w 1870 roku w mieście obowiązywał podatek od posiadania psa.
Kto zwlekał ze zgłoszeniem psa lub zapłaceniem podatku podlegał grzywnie, a gdy ta była nieściągalna, trafiał do aresztu.
Psa należało wymeldować, gdy nastąpiła jego utrata. W przeciwnym razie trzeba było dalej uiszczać podatek.
Zwolnione z podatku były psy pracujące: pilnujące podwórza (na przedmieściach), ciągnące wózki np. mleczarzy, przeganiające i pilnujące bydło, napędzające maszyny. Jako psy podwórkowe traktowano takie, które były uwiązane na łańcuchu i przebywały w odpowiednim miejscu podwórza. Nie uwzględniano argumentu, że pies pilnuje również mieszkania. Aby otrzymać zwolnienie z podatku wymagane było odpowiednie zaświadczenie z policji, odnawiane co roku.
Opodatkowane psy musiały nosić plakietkę. Gdy złapano psa bez plakietki, jego właściciel musiał go wykupić, przedstawiając zaświadczenie o opłaceniu podatku. Jeśli w ciągu trzech dni pies nie został odebrany, trafiał niestety w ręce kata.

Podatki istniały również od imprez rozrywkowych. I tak m.in. organizatorzy potańcówek płacili (w 1895 roku): 20 marek w przypadku bali maskowych i przebierańców, 10 marek – gdy impreza kończyła się przed i 3 marki jeśli po północy. Koncerty orkiestrowe były opodatkowane kwotą 3 marek, połączone z fajerwerkami 6 marek, imprezy śpiewacze – kwotą 10 marek za dzień. Muzycy przygrywajacy gościom w lokalach płacili 3 lub 6 marek, w zależności od tego, czy pracowali do godz. 23 czy dłużej. Posiadacze karuzel ręcznych płacili 5 marek, z napędem konnym 10 marek za dzień. Zwolnione z podatku były imprezy zamknięte i charytatywne.

Wielkanoc w Słupsku w latach 1926/27 – kilka migawek

(oprac. 30.03.2021)
27 marca 1926 roku w “Stolper Post” czytamy: “Wierna imitacja zająca pojawiła się obecnie na wielu wystawach, otoczona wszelakimi miłymi aranżacjami […] wzbudzającymi zachwyt najmłodszych, którzy zamówili już u niego łakocie na świąteczne dni. Zając wielkanocny jest dobrodusznym zwierzęciem, na plecach nosi zazwyczaj kosz pełen jaj wielkanocnych, idealnie wykonanych z różnego materiału. Zając i jaja są od niepamiętnych czasów elementem zwyczajów wielkanocnych. Różnorodna estetyka podarków wielkanocnych jest nowszej daty, ponieważ przed 50 laty wszystko było prostsze. Wtedy dominowały malowane kurze jaja i precelki. Dziś zrobił się z tego cały przemysł”.
Handel oczywiście liczył na zarobek. Dom towarowy Gustava Zeecka przekonywał, że Wielkanoc to czas na nowe buty! Ilustracja pokazuje reklamę oferowanego obuwia. Zeeck szczycił się wyłącznością na sprzedaż butów marki Edox (“z eleganckego świata”), Angulus (“dla wrażliwych stóp”), Adda-Adda (“dobre dla naszych maluchów”). Jeśli chodzi o wysokość cen, warto wiedzieć, że średnia pensja wynosiła ok. 150 marek.

Podczas gdy sztuczne jajka zdobiły wystawy, prawdziwe zbierano i przekazywano na cele pomocowe. W kwietniu 1926 roku odbyła się zbiórka, w której uczestniczyli mieszkańcy prawie 70 wsi z powiatu. Beneficjentami byli pensjonariusze szpitali, domów opieki, osoby chore i potrzebujące.
Dbano też również o sprawy duchowe, w Wielki Piątek w kościołach organizowano koncerty, nabożeństwa odbywały się według zmienionego harmonogramu, aby każdy mógł wziąć w nich udział. Niedługo po świętach w teatrze odbyło się przedstawienie pasyjne, wykonane przez grupę zaproszoną z Berlina. Misteria Męki Pańskiej były raczej nieznane miejscowej (w zdecydowanej większości) protestanckiej społeczności. Przedstawienie było udane, tylko publiczność niespecjalnie dopisała.
Drogę krzyżową przeżywali mniej pilni uczniowie, ponieważ w okresie Wielkanocy odbywała się klasyfikacja i otrzymywali świadectwa…

“Bo najlepszy sposób na dziewczynę, zrobić sobie z włosów pelerynę”…

(oprac. 25.03.2021)
Przez najbliższe dni znowu nie odwiedzimy salonów fryzjerskich. Ale trzymamy kciuki za ich przetrwanie, ponieważ – jak mówią – dobremu fryzjerowi człowiek dochowuje wierności nie mniej niż swojej drugiej połówce.
W 1864 roku w mieście działało 2 fryzjerów. 3.11.1879 roku powstał w Słupsku cech “barbierzy, fryzjerów i wytwórców peruk”. W 1938 fryzjerów było 80 (w tym 11 kobiet), działało 12 salonów damskich, 48 męskich i 10 damsko-męskich. Istniała też szkoła fryzjerska, a w ramach doskonalenia zawodowego organizowano kursy dla czeladników i mistrzów.
Fryzjerzy niemieccy przez dłuższy czas wnosili skargi do Ministerstwa Reichswehry, że żołnierze w koszarach strzygą włosy we własnym zakresie, co uszczupla dochody ich salonów. W maju 1926 roku ministerstwo wydało rozporządzenie, zalecające  ograniczenie tej “chałupniczej” działalności i zalecające, by pomieszczenia, w których odbywa się strzyżenie, wynajmować fryzjerom z cywila. W 1938 roku w słupskich koszarach działał Otto Spars.
15.03.1938 roku lokalna “Zeitung für Ostpommern” informowała o egzaminie zawodowym dla czeladników fryzjerstwa, który odbył się dzień wcześniej. Egzaminowani musieli m.in. wykonać manicure i różnego rodzaju fryzury, na sztucznym i żywym modelu. Ich prace dyplomowe polegały na wykonanu peruki, warkoczy, rysunków i kosztorysów. Egzamin zdało pozytywnie 7 osób (3 panie i 4 panów).
Ilustracje ukazują członków zarządu cechu w 1929 roku i komisję oceniającą prace dyplomowe w 1938 roku.

Mały, ciasny Paryż

(oprac. 25.03.2021)
W 1926 roku Słupsk liczył ok. 42 tys. mieszkańców. W marcu tego roku magistrat opublikował w prasie odezwę, przestrzegającą przed przeprowadzką do Słupska:
“W ostatnim czasie mnożą się przypadki, że rodziny wiejskie przeprowadzają się do Słupska ufając, że znajdą tu lepsze warunki. Zazwyczaj wprowadzają się do jakiegoś tymczasowego lokalu i mają nadzieję, że wkrótce otrzymają mieszkanie. Jednak brak mieszkań w Słupsku jest tak wielki, że dziś jeszcze są rodziny, które od 1919 roku poszukują mieszkania … Kto dziś zatem przeprowadza się do Słupska, przez wiele lat nie będzie miał szansy na mieszkanie. Poza tym sytuacja z zatrudnieniem w Słupsku jest tak zła, że nowi mieszkańcy z reguły przez dłuższy czas pozostają bez pracy”.
Jak donosiła “Stolper Post” z 14.2.1927 roku w Słupsku było 1819 zarejstrowanych bezrobotnych, w tym 1615 otrzymujących zasiłek (w powiecie odpowiednio 967 i 642). Dnia 28.3. było ich 1506, zasiłek otrzymywało 1131 (w powiecie odpowiednio 870 i 649).
Magistrat ponowił odezwę rok później. W 1927 roku wybudowano w Słupsku 388 nowych mieszkań (1-pok. 9, 2-pok. 181, 3-pok. 154, 4-pok. 33, 5-pok. 4, 6-pok. 7.), w więkości postarali się o to prywatni inwestorzy (334).

W 1929 roku w Słupsku mieszkania poszukiwało wciąż jeszcze ok. 2000 osób.

Do braku mieszkań nawiązywali też spece od reklamy słupskiej spółdzielni mleczarskiej. W reklamie jogurtu napisano: “Trudna sytuacja mieszkaniowa zmusza wielu do przebywania w zatęchłych pomieszczeniach. Skutkiem tego są choroby i słabowitość”. Zwalczały je zdrowe substancje, zawarte w jogurcie “Dr. Axelrod” – codziennie świeżym, dostępnym w handlu.

Słupsk w połowie XIX wieku

(oprac. 24.03.2021)

Do najcenniejszych publikacji, dotyczących historii Słupska, należy niewielka (17x10x1 cm) książka Die Stadt Stolpe : Versuch einer geschichtlichen Darstellung ihrer Schicksale bis auf die neueste Zeit [Miasto Słupsk: próba przedstawienia jego historii aż do czasów najnowszych]. Napisał ją Johann Ernst Benno, jak głosi podtytuł “na rzecz poszkodowanych w pożarze dnia 18 maja 1831 roku nieszczęsnych mieszkańców miasta”. Pożar wybuchł – z niewiadomych przyczyn – w domu stolarza Mayera i przerzucił się na inne budynki. Ale jak napisano w posłowiu: tam, gdzie pracuje stolarz i 9 czeladników, tam zbiera się też wiele suchych trocin. Być może jednemu z nich, który nocą jako ostatni wychodził do domu, spadła iskra z lampki. Coś takiego mogłoby się przydarzyć każdemu, zatem autor posłowia prosi, by nie piętnować biednego pogorzelca. Wzywa innych poszkodowanych, by nie tracili nadziei i podjęli wysiłek odtworzenia majątku, a innych mieszkańców miasta do ofiarnej pomocy: “Jeśli Bóg uchronił was przed podobnym losem, to macie okazję Mu podziękować. Zatem nie wstydźcie się dawać nawet małych datków”.
Do książki dołączony jest widok miasta (od północnego wschodu) z 1827 roku, z opisem oraz ilustracją przedstawiającą wieże w mieście (w tym dwie nieistniejące).
Widok miasta można było nabyć osobno. Jeden egzemplarz (w całej krasie!) znajduje się na wystawie poświęconej historii miasta na parterze zamku.
Wybrane obiekty:
1.Kościół św. Piotra
2.Szkoła Kadetów (Dom inwalidów)
3.Baszta Czarownic
4.Ratusz
5.Brama Holsztyńska
6.Szpital św. Jerzego
7.Nowa kryta ujeżdżalnia (trzy luki w dachu)
8.Miejsce, gdzie wcześniej stał klasztor
9.Strzelnica
10.Droga do Sławna i Kobylnicy

Dzięki ekslibrysowi wiadomo, że książeczka pochodzi z biblioteki barona Juliusa von Bohlena (1820-1882) – niemieckiego historyka, badacza dziejów Rugii i Pomorza. Mieszkał w miejscowości Bohlendorf na Rugii. Jego księgozbiór przęjeło w 1887 roku Archiwum Miejskie w Szczecinie. W zbiorach biblioteki jest też pozycja współautorstwa v. Bohlena, poświęcona życiorysom i procesjom żałobnym Gryfitów (w tym słupskiej Anny Gryfitki).

Nie wymieniajmy drzwi, zostawmy odnowione!
(oprac. 23.03.1921)
Drzwi są niewątpliwie wizytówką każdego domu i mieszkania. Mogą zachęcić lub zniechęcić do wejścia, zwłaszcza gdy są w nienajlepszym stanie. Ich funkcji praktycznej nie trzeba nikomu przybliżać, a ich rodzaj i wygląd są świadectwem zamożności, a pośrednio charakteru i gustu gospodarza albo ich wytwórcy. Potrafią być przy tym prawdziwym dziełem sztuki, zachwycającym kolorystyką i detalem. Warto zatem zadbać o ich wygląd. W niektórych słupskich kamienicach zachowały się jeszcze zabytkowe wejścia, w innych wymieniono je na nowoczesne, niekiedy “standardowe plastiki”. Poniższe zdjęcia pokazują drzwi, jakie można było zobaczyć na uliczkach starego Słupska.

Hotel pod złotą gwiazdą

(oprac. 22.03.2021)
Porośnięte gęsto bluszczem i winoroślą ściany kościoła Mariackiego były ulubionym miejscem przebywania wróbli. Były ich setki. Zwłaszcza na ścianie północnej. Swym ćwierkaniem i świergotem cieszyły i drażniły uszy przechodniów od wczesnego rana do zapadnięcia zmroku.
W 1873 roku czubek wieży kościoła Mariackiego pochylił się o ok. 50 cm od pionu w kierunku północnym, wskutek zbutwienia drewnianej konstrukcji. Podczas prac remontowych postanowiono znajdującą się na nim kulę oraz gwiazdę pokryć złotem. Gwiazda zdobiła iglicę wieży do 1923 roku. Gdy strącił ją wiatr, powieszono ją na ścianie biura parafialnego przy Bismarckplatz (al. Sienkiewicza).

Co ciekawe, przy ścianie północnej kościoła znajdowała się również budka, w której sprzedawano wodę, bynajmniej nie święconą, a mineralną (Selters), niekoniecznie przyczyniająca się do estetyki sakralnego krajobrazu. Na starych pocztówkach podobne budki odnajdziemy w różnych miejscach miasta, np. przed Nową Bramą, na ul. Wojska Polskiego, przed budynkiem starostwa, obok pomnika (wówczas Bismarcka) przy ul. Sienkiewicza, przed Bramą Młyńską (od strony ulicy Gdańskiej).

Motylem jestem …
(oprac. 22.3.2021)

Wglądać szczupłą w Słupsku lat 20. ubiegłego wieku chyba nie było trudno. Można było na przykład codziennie spożywać jogurt “Dr Axelrod”. Jak czytamy w reklamie słupskiej mleczarni, regulował on trawienie, pobudzał i oczyszczał jelita. Dzięki temu ciało stawało się młode, szczupłe, gibkie i nabywało odporności. Jogurt był do kupienia w stacjonarnych i mobilnych punktach sprzedaży. A jeśli jogurt nie pomógł stać się primabaleriną, zawsze można było w sklepie przy Paradiestr. 4. nabyć (i wcisnąć się w) “pełne gracji i znakomicie leżące gorsety” typu Prima Donna… A w sklepie przy Holstentorstr. 12 przedstawiciele płci brzydkiej, bo grubej, mogli sprawić sobie mistrzowski pas … gumowy.

“Mój ci jest! Mój ci!”

(oprac. 17.03.2021)
Któż nie pamięta sławnej sceny z filmu “Krzyżacy”, gdy Danuśka ratuje Zbyszka przed wyrokiem?

W Słupsku przed laty rozegrała się podobna.
Według jednego z podań, na początku XIX wieku, na Szubienicznym Wzgórzu [Galgen-Berg, jadąc w kierunku Ustki przed wiaduktem, po prawej stronie ul. Bałtyckiej, gdzie przed wojną była cegielnia, p. ilustracja] odbyła się ostatnia publiczna egzekucja pewnego zabójcy, a może nawet samobójcy.
Nazywał się dość swojsko, bo Nowak, a dokładnie Nowack. Zasadniczo ścięto mu głowę za to, że w celach rabunkowych zamordował handlarza bydłem.
Nowack był człowiekiem z poczuciem humoru. Gdy w towarzystwie kata wieziono go na miejsce stracenia, za wozem biegło wielu gapiów. Nowak zawołał do nich: “Kochani ludziska, nie śpieszcie się tak! Ja gram tu dziś główną rolę. Dopóki nie dojadę na miejsce, spektakl się nie rozpocznie”.
W tamtych czasach był zwyczaj, że skazaniec odzyskiwał wolność, gdy jakaś cnotliwa panna zgodziła się go poślubić.
Gdy Nowack, odkrywszy szyję, położył głowę na pniu, kat wystąpił i głośnym głosem rzucił w kierunku gapiów pytanie, czy wśród zgromadzonych jest nieskazitelna panna, która wyraża wolę poślubienia Nowaka.
Zapadła grobowa cisza.
I oto z tłumu wyszło stare pomarszczone babsko i rzekło: “Panie kacie, jestem dziewicą, skłonną do poślubienia tego biedaka!”
Nowack uniósł głowę z pnia, zlustrował ją bacznie, i rzekł do kata: “Człowieku, rąb!”

Źródło: Otto Laudan, Stolper Geschichten w oprac. I. Sellheim, Słupsk 2010; Plany Słupska w zbiorach archiwum MPŚ BAK – nr inw. 14 (1811 r.) i 118 (1940 r.)

Mały, ale oho!
(oprac. 16.03.2021)
W piątek, 18 marca 1927 roku, jak donosiła Stolper Post, w słupskim teatrze wystąpiła grupa 23 … liliputów. Oprócz  przedstawienia pt. Hiszpańska mucha [sic!] zaprezentowała wieczór rozmaitości (w tym koncert, śpiew, występy brzuchomówców). Dzień później grupa udać się miała do Ustki, by w Domu Zdrojowym, o godzinie 16 przedstawić sztukę pt. Królewna Śnieżka i 7 krasnoludków, “z prawdziwymi krasnoludkami”, jak można było przeczytać w zapowiedzi. Natomiast wieczorem, o godzinie 20.15 planowano blisko trzygodzinne przedstawienie pt. W krainie karzełków.

Chłopczyk na porcelance…
(oprac. 12.03.2021)
W ubiegłym roku, na aukcji w berlińskim Tempelhofer Münzenhaus pojawił się porcelanowy medal z przedstawieniem “Słupskiego Chłopczyka”.
https://www.tempelhofer-muenzenhaus.de/composed/160/foto_composed_1774.jpg

Wizerunek chłopczyka zdobił opakowanie sera o tej samej nazwie, który był hitowym produktem przedwojennej rolniczej Spółdzielni Mleczarskiej z o. o., założonej w 1893 roku.
W 1928 roku mleczarnia przetworzyła ogólnie prawie 12 mln litra mleka i wyprodukowała m.in. prawie 4,5 miliona sztuk tego sera. Firma wytwarzała również inne sery, m.in.”Der kleine Stolper” [Mały Słupszczanin], “Stolper Berni” [Słupski Berni], “Stolper Camembert” [Słupski camembert], “Stolper Pommerling” [Słupski Pomorzanin]. Produkowano też mleko śmietankowe [5%] o nazwie “Pommerline” [Pomorzanka], zalecane zwłaszcza osobom słabowitym i chorowitym. Szczelność butelki producent polecał sprawdzać następująco: “Butelkę przekręcić i wziąć w dłoń, a drugą ręką, złożoną w pięść, lekko uderzyć w dno. Powinien być słyszalny charakterystyczny trzask. Jeśli się nie pojawi, nieotwartą butelkę należy przynieść do wymiany. Nie należy nigdy dotykać zamknięcia, ponieważ wskutek najmniejszego dostępu powietrza może dość do utraty sterylności”.

Pocztówki reklamowe słupskiej mleczarni

Hale produkcyjne słupskiej mleczarni w 1943 roku.

Jak wytwarzano porcelanowe monety można przeczytać
https://www.notgeld.com.pl/

Źródła:
https://www.tempelhofer-muenzenhaus.de/2188-staatliche-porzellan-manufaktur-meissen-stolp/
Grenz-Zeitung, 16-17.01.1943, s.6
Stolper Post, 3.01.1927, s.4
K.H.Pagel, Stolp – eine ostdeutsche Stadt, Lübeck 1977, s. 195
W. Piotrowicz, Słupsk – dawniej Stolp na pocztówkach. Suplement, Słupsk 2009, s. 309-310

Lepszy kanarek w garści niż wróbel na dachu
(oprac. 23.02.2021)
Wśród stowarzyszeń w przedwojennym Słupsku istniał również … Związek Hodowców Kanarków. Jak informowała gazeta “Zeitung für Ostpommern” nr 243 z dnia 17.10.1938 roku jego członkowie odbywali comiesięczne zebrania. Na ostatnim, którego dotyczyła informacja, oprócz omówienia spraw bieżących i wyboru zarządców finansowych, powitano przybyłego z Landshut gościa, pana Haenscha (syna słupskiego kupca Richarda Haenscha), który przekazał członkom treść ogólnokrajowych i regionalnych zarządzeń “branżowych” i wygłosił pouczający referat, jak prawidłowo hodować, karmić i uczyć śpiewu złoto upierzonych ulubieńców, przekonując o tym, że tylko zakup i hodowla specjalnie zaobrączkowanych przedstawicieli szlachetnych ras gwarantuje sukces.

Do aresztu za śnieg!

(oprac. 18.02.2021)

11 listopada 1911 roku władze Słupska wydały zarządzenie “dla bezpieczeństwa i ochrony życia i zdrowia społeczności”, regulujące saneczkowanie w mieście:
Na ulicach, placach, drogach i chodnikach w obrębie miasta jeżdżenie na sankach było zabronione. Do tego służyły specjalnie oznakowane tory saneczkowe oraz znajdujące się obok, również oznakowane, stoki, po których wchodziło się do góry. Przechodzenie przez – oznaczone tablicami z napisem “Przeznaczone do jazdy na sankach” – barierki oraz niepotrzebne przebywanie na torach było również zabronione. Saneczkarze mieli nie tylko prawa, ale i obowiązki. Poruszając się w przestrzeni publicznej swoje sanki musieli ciągnąć na tak krótkim sznurku, aby te nie uciekały na boki i nie stanowiły utrudnienia dla innych.
Niedostosowanie się do tych przepisów skutkowało karą pieniężną lub, gdy ktoś nie mógł zapłacić, aresztem w wymiarze do 3 dni.
9 grudnia przypomniano właścicielom posesji o obowiązku usuwania śniegu i lodu z chodników. “Urobek” należało ułożyć na jezdni w odległości 0,3 metra od chodnika, a ten posypać piaskiem lub popiołem w takiej ilości, by w godzinach od 7 do 22 nie doszło do utworzenia się śliskiej powierzchni. Niespełnienie obowiązku miało przykre konsekwencje: kary finansowe lub areszt do 14 dni…
Źródło: Stolper Neueste Nachrichten nr 276, z dn. 24.11.1911 r., s. 3 i z 9.12.1911, s. 5

Kto zjada (bio-)odpadki…

(oprac. 17.02.2021)

W piątek, 5 lutego 1937 roku, słupska “Grenz-Zeitung” donosiła, że dzień wcześniej odbyła się druga zbiórka odpadków kuchennych na rzecz miejscowej tuczarni świń. Podczas pierwszej zbiórki zebrano 750, tym razem było to 1250 kg odpadków, o znacznie lepszej jakości. W podsumowaniu napisano, że 30 świnek w tuczarni na pewno bardzo się ucieszy, a z wdzięczności wkrótce nabierze krągłości, by móc powędrować do żołądków słupszczan.
Kolejna zbiórka miała się odbyć w następny poniedziałek. Dalej znajduje się odezwa: Tak więc, drogie słupskie gospodynie, jest to w waszym interesie, aby pilnie zbierać odpadki i przekazywać je tuczarni – prowadzonej naturalnie przez agendę ds. społecznych powołaną przez jedynie wówczas słuszną partię w Niemczech.

Słodko to było…
(oprac. 17.02.2021)
Batalia o to, czy cukier zdrowotności służy, czy też nie, ma już swoją historię.
1 października 1911 r. w dzienniku “Stolper Neueste Nachrichten” ukazała się informacja:
Wytwórnia cukru w Szczecinie pragnie poinformować, że w szkołach miejskich i wiejskich pewien szczeciński lekarz rozpowszechnia ulotkę zwalczającą spożycie cukru w głowach, w której mowa jest m.in. o tym, że cukier nie jest środkiem spożywczym, lecz przyprawą niezawierającą składników mineralnych. Przeciw takim stwierdzeniom zaprotestował energicznie przemysł cukrowy i związane z nim rolnictwo. Władze rejencji podzieliły ich opinię i zabroniły rozpowszechniania tej ulotki.

Jak produkowano takie głowy, można przeczytać:
http://www.muzeum-szreniawa.pl/imuzeum/web/app.php/vortal/rafinadka.html

A podatek od cukru “wymyślono” w Polsce już prawie 100 lat temu:
https://sip.lex.pl/akty-prawne/dzu-dziennik-ustaw/opodatkowanie-cukru-16777582

Co łączy cesarza Indii ze Słupskiem?
(oprac. 15.02.2021)

Przed 113 laty, 16 lutego, pośrodku Starego Rynku odsłonięto pomnik gen. Gebharda Leberechta Blüchera (1742-1819). Autorem monumentu był prof. Kuno von Uechtritz z Berlina. Pomnik, odlany z brązu, miał wysokość 3,5 m, stał na szarozielonym cokole. Różnił się od innych tym, że przedstawiał generała z odkrytą głową i dobywającego szablę, jakby przygotowującego się do wydania komendy wzywającej do ataku. Dla Niemców generał był bohaterem, a według słów cesarza w liście, odczytanym podczas uroczystości odsłonięcia: “wzorem wierności i oddania królowi i ojczyźnie, dumą rodzinnej prowincji, wiernego Pomorza, ozdobą armii”.
Koszty wystawienia pomnika, wynoszące 20.000 marek, pokrył w dużej części związek dawnych huzarów Blüchera, częściowo też … Edward VII, król Wielkiej Brytani i Irlandii, cesarz Indii. Odsłonięcie stanowiło główny punkt obchodów 150. rocznicy utworzenia pułku. Pomnik był ozdobą rynku w niemieckim mieście, II wojnę przetrwał jedynie cokół.
Źródło: Lauenburger Kreiskalender 1909, s.49

Humor sprzed 111 lat…
(oprac. 15.02.2021)
W nr 20 “Dodatku humorystycznego” do słupskiej “Zeitung für Hinterpommern” z 1910 roku dla poprawy nastroju czytelników opublikowano m.in. takie dowcipy:

Wygórowane oczekiwania
Kolporter: “500 nowych ładnych piosenek” za kilka groszy!
Kupujący: Śpiewaj pan! Mam czas, posłucham.

Dobrowolne poddanie się karze
Oskarżony: Wysoki Sądzie, czy mógłbym odbyć karę natychmiast? Wczoraj teściowa przyjechała…

Znawca sztuki
-Co przedstawia ten obraz?
-Siedem grzechów głównych, ale sprzedałem już go panu X. za 2000.
-Ach, ten ignorant X.! Tylko 2000? Niech mi pan namaluje 10 grzechów za 4000!

Przed egzaminem
-Daty, których nie umiem, zapisałem sobie na chusteczce.
-Na chusteczce? Ja bym musiał na obrusie!

Chleba naszego powszedniego…
(oprac. 12.02.2021)
Najważniejszym rodzimym pomorskim zbożem było żyto. Z mąki żytniej wypiekano codzienny chleb. Gdy brakowało żyta, pieczono również z jęczmienia i grochu. Wschodzące żyto ma czerwonawy kolor, który według ludowych wierzeń stanowił przypomnienie bratobójstwa popełnionego przez Kaina. Tryskająca krew Abla, zamordowanego na polu, zabarwiła młode żyto.
W niedzielę palmową rolnik obsadzał pole poświęconymi baziami, co miało chronić plony przed gradem, pożarem czy robactwem. W noc przed 1 maja strzelano trzykrotnie nad polami, by odstraszyć czarownice i uroki.

Podczas ślubu nowożeńcy wsypywali do butów ziarna żyta, żeby nie brakowało im nigdy chleba, a kawałek chleba z wesela przechowywali możliwie jak najdłużej, bo to zapewniało dostatek. Kto chciał się wzbogacić, chleb kroił zawsze starannie i równo. Przed pierwszym wbiciem noża czyniono na bochnie trzykrotnie znak krzyża. Kto chleb pokroił krzywo, ten tego samego dnia dopuścił się kłamstwa. A przeżutym kawałkiem chleba okładano rany powstałe wskutek pogryzienia przez wściekłego psa.
Do XIX wieku piekarzom nie wolno było osiedlać się na wsi (w 1864 r. w powiecie słupskim było ich 5, w mieście 27). Każda rodzina wypiekała chleb na swoje potrzeby, zazwyczaj raz na dwa tygodnie. Jasne pieczywo gościło na wiejskich stołach jedynie w święta, a ciasta stały się znane dopiero w XIX wieku (na początku oczywiście wśród bogatszych warst społecznych i to też jedynie na święta).
Wśród pomorskich wypieków można wymienić m.in. precelki, rogaliki, ślimaki, bułki. Znane też były gofry, pączki, placki ziemniaczane. Najznakomitszym ciastem był sękacz, wypiekany tylko przez cukierników na specjalne okazje np. wesela.

Źródło: Ostpommersche Heimat 7/1939, Statistik des Stolper Kreises 1865, s. 54.

Ilustracja pokazuje m.in. wypieki ze Słupska: bułeczkę, serce z piernika i kołacz.

Słupsk się spisał i popisał …

(oprac. 11.02.2021)

Jak wiadomo, w tym roku ma się odbyć w Polsce ogólnonarodowy spis ludności.
Gdy w 1933 roku przeprowadzano spis w Niemczech, w powiecie słupskim mieszkało 83.730 osób, w mieście 45.299 osób, w 193 gminach (stan z 16 czerwca). Blisko 83% ludności powiatu ziemskiego pracowało w rolnictwie i leśnictwie. Wśród wszystkich powiatów w Niemczech powiat słupski mógł się popisać największym udziałem powierzchni rolnych. A jeśli chodzi o wyposażenie gospodarstw rolnych, to dysponowały największą liczbą silników elektrycznych (3508) i młocarek napędzanych mechanicznie (2545) ze wszystkich powiatów pomorskich. Było też m.in. 3235 kosiarek do traw i zboża, 5888 sieczkarni i 3976 … wirówek (centryfug) do mleka.
źródło: Heimatkalender für Ostpommern 1938, s. 41

89 lat temu w Słupsku też zamykano szkoły…

(oprac. 27.01.2021)

Jak donosi “Zeitung für Ostpommern” 31 sierpnia 1932 roku zamknięto szkoły w mieście i powiecie lęborskim. 14 września wszystkie słupskie szkoły zaczęły przyśpieszone ferie jesienne. 27 października zamknięto przedszkola, świetlice, dom młodzieży i trzy klasy jednej ze szkół powszechnych. Na jak długo, brak informacji.
Powodem była epidemia wirusowego zapalenia rogów przednich rdzenia kręgowego, zwanego – chyba mniej strasznie – chorobą Heinego-Medina.

Niechby rzemiosło, byle co przyniosło…
(oprac. 26.01.2021)

W 1864 roku struktura liczbowa słupskiego rzemiosła przedstawiała się następująco:

Szewc – 148
Krawiec męski – 69
Krawiec kobiecy – 71
Stolarz – 55
Ślusarz – 28
Piekarz – 27
Bednarz – 23
Garncarz – 21
Masarz – 17
Kuśnierz – 16
Malarz – 15
Szklarz, siodlarz – 14
Stelmach – 13
Balbierz – 12
Kowal, zegarmistrz, introligator – 9
Cukiernik, blacharz, tapicer, tokarz, muzyk – 8
Ogrodnik (florysta) – 7
Powroźnik – 6
Modniarz, farbiarz, murarz, wytwórca koszy – 5,
Wytwórca kół (?), wytwórca produktów z drewna – 4
Cieśla, fotograf, wytwórca mydła, złotnik, kapelusznik – 3
Fryzjer, wytwórca waty, wytwórca rękawiczek, wytwórca pasmanterii, budowniczy powozów, kotlarz, wytwórca instrumentów/narzędzi?, postrzygacz sukna, szczotkarz, lakiernik, kominiarz, wytwórca produktów z mąki/krochmalu – 2
Studniarz, budowniczy młynów, szmuklerz, mosiężnik, grawer, mechanik, wytwórca grzebieni – 1

Jak duża była szara strefa, tego źródło (Statistik des Stolper Kreises, s. 54-55) nie podaje. Można by sądzić, że słupszczanie, a było ich w 1864 roku 13 390 (w tym 7075 kobiet i 6315 mężczyzn) przykładali wagę do wyglądu, skoro najwięcej było szewców i krawców. W powiecie szewców było 113, a krawców 152, podczas gdy kowali 149 a stolarzy 120…

Kuj żelazo, póki gorące…

(oprac. 20.01.2021)

Od 2012 w Muzeum w Kultury Ludowej w Swołowie odbywa się Plener Kowalski – impreza, podczas której kowale z całej Polski prezentują swoje umiejętności. W zbiorach słupskiego Muzeum znajdują się kopie witraży z kościoła w Możdżanowie. Co może łączyć tę imprezę z witrażem (zdjęcie z lewej) i jego kopią?

Jak wiadomo z dokumentów pierwszym ewangelickim pastorem w Barzowicach w powiecie darłowskim był Jacob Kütner.  Jego syn Elias był żeglarzem i cieślą budującym statki. Wnuk, Jacob (1593-1677), był majstrem ciesielki w Starkowie. Musiał być dość zamożny, skoro stać go było na ufundowanie wspomnianego witraża. Witraż przedstawia Jakuba przy drabinie do nieba. Motyw, znany pod nazwą “sen Jakuba” albo “drabina Jakuba” zaczerpnięty został ze Starego Testamentu.
Jedyny syn Jacoba, Marten (ur. przed 1624, zm. 1694), był kowalem w Starkowie. Wiodło mu się zapewne nieźle, skoro stać go było na 14 dzieci. Syn Jürgen (ur. 1658) przejął jego kuźnię, a Marten (1667-1750) wżenił się w rodzinę kowala w Pęplinie. Syn Martena, Michael (1709-1778) ożenił się z wdową swołowskiego kowala. Był on założycielem całej “dynastii” kowali, trwającej aż do XX wieku.
Jego syn Martin Küttner (1749-1817) był kowalem, a Michel krawcem. Trzej synowie Martina, Michael Jacob (1780-1865, w Swołowie), Martin i Johann byli kowalami. Syn Michaela Jakoba, Martin (1812-1880), przeniósł się do Słupska. Miał trzech synów. Ludwig (1840-1907) i Ernst byli kowalami (Ernst był nawet starszym mistrzem cechu), a Otto wyuczył się wprawdze zawodu ojca, ale później zajął się weterynarią. Syn i wnuk Ludwiga nosili imię Karl i również byli kowalami.

źródło: A. v. Livonius, Sippenforschung im ostpommerschen Handwerk, Ostpommersche Heimat 40/1936

Akcja szczepień w powiecie słupskim w XIX w.

(oprac. 7.01.2021)

W latch 1832/1863 w powiecie słupskim miała miejsce epidemia ospy. Osoby zaszczepione chorowały rzadko lub przechodziły chorobę lżej. W dniu 14.12.1863 roku władze rejencji koszalińskiej wydały zarządzenie, które miało usprawnić przeprowadzanie szczepień. Jednak całkiem sprawnie akcja nie przebiegała, ponieważ nie udało się sporządzić dokładnych list osób podlegajacych szczepieniu, w wielu wsiach nie wszystkie dały się zaszczepić, a duża część zaszczepionych bez uzasadnionych przyczyń nie stawiła się na badanie kontrolne, wskutek czego lekarze nie byli w stanie określić skuteczności akcji.
Źródło: Statistik des Stolper Kreises 1865, s. 82-83.

Służba zdrowia w Słupsku i powiecie w roku 1942/43

(oprac. 13.11.2020) W czasie obecnej pandemii, gdy dużo uwagi poświęca się zdrowiu i służbie zdrowia, warto wiedzieć, jak radzono sobie z opieką medyczną w czasie wojny, gdy brakowało lekarzy i paliwa.
Braki spowodowały ograniczenia w dostępie do opieki medycznej. Powiat słupski podzielono na rejony z przypisanym, najbliżej mieszkającym lekarzem. Mieszkańcy nie mogli dzwonić po wybranego przez siebie lekarza, lecz zobowiązani byli zamawiać wizyty lekarza rejonowego, i to do godziny 10 przed południem, by mógł odwiedzić pacjentów w trakcie jednego objazdu (oszczędzając w ten sposób paliwo). Złoszenia po godzinie 10 obsługiwane były następnego dnia.
Medykom z miasta zabroniono wręcz wyjeżdżać do pacjentów na wsi. Lekarze specjaliści wyruszali w teren tylko do cięższych przypadków, gdy rejonowy lekarz ogólny potrzebował konsultacji. Wyjątek stanowiły wypadki i porody.
A jakie były najczęstsze przyczyny śmierci? Według statystki z 1943 roku były to choroby serca 23%, nowotwory 20%, udary mózgu 18%, zapalenie płuc 9%, podeszły wiek 30% …
Źródło: Zeitung für Ostpommern z 30.6.1942 i 4.5.1943

O słupskim cmentarzu

(oprac. 28.10.2020)

Obecny “stary” cmentarz w Słupsku założono ok. 1795 roku. Wcześniej zmarłych chowano w kryptach kościoła Mariackiego i na cmentarzu wokół niego (1), przy dawnym klasztorze (2), przy ul. Kilińskiego (3), a na terenie starego, prawobrzeżnego miasta, przy kościele św. Piotra (4).

Cmentarze te oznaczone są na planie Ernsta Wilhelma Arnolda z ok. 1780 roku. Teren dawnego cmentarza przy kościele Mariackim pokazuje dokładniej też plan z 1796 roku. Ulica go okalająca nosiła nazwę „Cmentarna”.

Na planie miasta z 1811 roku jako cmentarz widnieje jedynie teren wokół kościoła św. Piotra i założony ok. 1795 roku „nowy” cmentarz.

Własność gruntów, na których leżał obecny stary cmentarz, uregulowano umową zawartą w 1904 roku między parafią Mariacką a miastem. W zbiorach Muzeum jest plan, który ukazuje położenie poszczególnych działek. Parafia miała być ich właścicielem, dopóki grunty będą wykorzystywane jako cmentarz. W przeciwnym razie powrócić miały do miasta.

Przy cmentarzu zbudowano dom dla wartownika. Była w niej sala, w której wystawiano trumnę, a zmarłemu do ręki wkładano sznurek przywiązany do … dzwonka. Obawiano się bowiem, że mogłoby dojść do pogrzebania osób pozornie martwych, a dzwonek miał służyć do powiadomienia strażnika o „powrocie do życia”.
W latach 1894-1895 zbudowano kaplicę cmentarną. Jej budowa podyktowana była względami sanitarnymi, aby nie przetrzymywano zwłok w domach. Z czasem mieszkańcy przekonali się do nowej formuły pogrzebów. Teren, na którym stała kaplica, i brukowana droga dojazdowa były własnością miasta. W 1899 roku położono instalację wodną, która zastąpiła dwie pompy przy domu strażnika. W 1900 roku Anna Küster, żona bankiera, podarowała kaplicy fisharmonię i duży dywan, parafia Mariacka żyrandol, a miasto żelazny piec. Koszty ogrzewania pokrywały rodziny zmarłych.
Choć cmentarz należał do parafii luterańskiej, chowano na nim również wyznawców innych wyznań. Jedynie gmina żydowska miała osobny cmentarz, założony w 1815 roku, wcześniej jej zmarłych współwyznawców grzebano w Lęborku.

Źródła:
F. Schulz, H-J. Wolter, Stadt und Land Stolp, Bonn 2002
Pommersche Zeitung z 3.7.1971
T. Urbaniak, Słupsk: Anno Domini [T.2] 2011, Słupsk 2011
G. Salinger, Zwischen Zeit und Ewigkeit, New York 1988

G. Saliner, Die einstigen jüdischen Gemeinden Pommerns : zur Erinnerung und zum Gedenken. Teilband 3 , Teil III (N-Z), New York 2006
Zeitung für Hinterpommern z 19.2.1925

Tablica pamiątkowa dla p. Sellheim

(oprac. 30.07.2020)

Dnia 30 lipca 2020 roku na ścianie budynku Przedszkola Miejskiego nr 6 przy ul. Wandy odsłonęto tablicę poświęconą pamięci Isabel Evy Sellheim z d. von Treuenfeld – Honorowej Obywatelki miasta Słupska, orędowniczki pojednania polsko-niemieckiego, kustoszki pamięci żydowskich, promotorki i mecenaski słupskiej kultury, przyjaciółki i dobrodziejki Przedszkola Miejskiejgo nr 6.

Ojciec p. Isabel, Felix v. Treuenfeld był prawnikiem, a dom przy ul. Wandy 3 (wówczas Stromstraße 2) nabył w 1925 roku. Matka zmarła, gdy Isabel miała niespełna półtora roku. Ojciec ożenił się ponownie w 1939 roku, zmarł w 1944 roku. W ostatnich dniach stycznia 1945 roku Isabel wraz z macochą i siostrą opuściły Słupsk, udając się do Halle. W mieście pozostała jej druga siostra, pełniąca służbę w lazarecie, ale i jej udało się opuścić miasto przez nadejściem Rosjan. Swój dom rodzinny Isabel zobaczyła ponownie dopiero w 1978 roku, gdy przyjechała do Słupska z wycieczką (informacje na temat biografii i działalności p. Sellheim p. poniżej). W 2008 roku wydała 32-stronicową broszurę o historii ulicy, działki, domu i ogrodu.

Domek z piernika…

(oprac. 20.07.2020)

Na końcu linii tramwajowej przy Lasku Południowym stał przystanek, który słupszczanie nazywali “domkiem z piernika”. Ale zanim zyskał to miano, musiano go odnowić, ponieważ był zeszpecony bazgrołami i niestosownymi napisami. Dach pomalowano wówczas wówczas w duże pierniki, a na ścianach były obrazki z baśni o Jasiu i Małgosi.

Zakład komunikacji zwrócił się do mieszkańców z prośbą o pilnowanie, żeby żaden łobuz nie zeszpecił odnowionego przystanku, a gdyby ktoś z przechodniów złapał takiego łobuza na gorącym uczynku, to ma dać mu porządnie “po łapach”, żeby mu się odechciało.

Źródło: Grenz-Zeitung z 20.5.1937

Żadna praca nie hańbi, wręcz przeciwnie!

(oprac. 15.07.2020)

W wydaniu “Zeitung für Ostpommern” z dnia 6/7.06.1942 r. można zobaczyć zdjęcie pracowników, zajmujących się wywózką odpadów. Autor artykułu chwali ich pracę słowami, że “żadnej ulicy nie spuszczą z oka i żadna beczka ze śmieciami nie uniknie wpadnięcia w ich ręce”, chronione zresztą skórzanymi ochroniaczami. Ich życie, jak czytamy dalej w artykule, to beznadziejna walka ze śmieciami tego świata, ale gwarantująca zatrudnienie do jego końca. Świadomi tego, godzą się z zawodem. Autor artykułu kończy go wezwaniem: “Kapelusze z głów przed tymi  dzielnymi panami, którzy niestrudzenie usuwają brud z naszego życia”.

Nowy mostek przy Śluzie Łososiowej

(oprac. 15.07.2020)

19 maja 1937 r. “Grenz-Zeitung” donosiła, że z okazji Zielonych Świątek władze miejskie sprawiły słupszczanom prezent: nową dróżkę spacerową wzdłuż kanału młyńskiego i nowy mostek przy Śluzie Łososiowej (w miejsce starego, który rozebrano). Spacerując nową dróżką słupszcznie mogli przyglądać się słupskim wodniakom, którzy nad Słupią posiadali wiaty na łodzie.

Złota Księga Miasta Słupska

(oprac. 13.07.2020)

W zbiorach muzealnego archiwum znajduje się Złota Księga Miasta Słupska. Można do niej zajrzeć online pod adresem:
http://bibliotekacyfrowa.eu/dlibra/doccontent?id=20069

Księga ma wymiary 47x40x6 cm. Powstała w Berlinie, w firmie nadwornego introligatora Wilhelma Collina.
Na zamykanej na klamrę oprawie wykonanej z tłoczonej i malowanej skóry znajduje się tytuł: Goldenes Buch der Stadt Stolp i/P. oraz tarcza ze słupskim gryfem, wyłaniającym się z trzech fal, symbolizujących trzy ramiona rzeki Słupi. Nad tarczą widać tzw. “corona muralis”, a po obu jej stronach blanki murów miejskich oraz częściowe widoki kościoła Mariackiego i ratusza. Poniżej znajduje się inskrypcja 1310 – 8. September – 1910. Całość dopełniają ornamenty roślinne, a w narożnikach guzki i guzy (ze spatynowanego mosiądzu) i ligatury BH [Blücher-Husaren] pod koroną.
Księga zawiera obecnie 48 kart. Pierwotnie było ich więcej, ale usunięto te z podpisami „niewygodnych” postaci.

Sprzed 1945 roku zachowało się siedemnaście zapisanych kart.

Na stronie tytułowej (karta 1) znajduje się dedykacja, która informuje, że księgę ufundował miastu korpus oficerski pułku Huzarów Blüchera, księcia von Wahlstatt z okazji 600-lecia (nadania praw miejskich), obchodzonego 8.9.1910 roku.

Wpisy przedstawiają się następująco (na ile można je odczytać i zidentyfikować):
k. 2
cesarz Wilhelm II i cesarzowa Auguste Viktoria, którzy we wrześniu 1910 r. przebywali w mieście z okazji jubileuszu i odsłonięcia pomnika Wilhelma I.
k. 3
5.9.1910
generał August von Mackensen
hrabia August von Eulenburg – marszałek dworu
Rudolf von Valentini – szef gabinetu spraw cywilnych
4.05.1911
dr Wilhelm Arnold (Bill) Drews – przewodniczący rejencji koszalińskiej
11.07.1911
Sydow (być może Reinhold von Sydow późniejszy minister handlu)
baron Karl von Gamp-Massaunen, członek Reichstagu i izby deputowanych

W 1892 roku kupił pałac w Damnicy. Tytuł barona otrzymał – na własny wniosek – w 1906 roku. Był jednym z najbogatszych ludzi w ówczesnych Niemczech. Zmarł w 1918 roku i został pochowany w Damnicy. Pomnik „Upokorzony”, który obecnie zdobi Skwer Pierwszych Słupszczan, stał na jego grobie.
30.11.1911
Wilhelm Hans August von Waldow – nadprezydent prowincji pomorskiej w latach 1911-1917.
2.09.1913
Liborius Konstantin Kuno Arndt von Steuben – generał, od 1911 roku dowódca 36. dywizji w Gdańsku, dyrektor Pruskiej Akademii Wojskowej w Berlinie
George von Engelbrechten – generał i dowódca 69. Brygady Piechoty w Grudziądzu
Karl von Duncker – podpułkownik i szef sztabu generalnego 17. korpusu armii (którą w 1914 roku w Prusach Wschodnich dowodził Hindenburg a korpusem v. Mackensen)
Fritz von Unger – generał i dowódca 35. brygady kawalerii w Grudziądzu.
k. 4
24.07.1918
Georg Michaelis – nadprezydent prowincji Pomorze (w latach 1918-1919)
baron Gottlieb Heinrich von Zedlitz und Neukirch – przewodniczący rejencji koszalińskiej w latach 1915-1919.
22.01.1924
dr jur. h.c. Adolf Damaschke – pedagog i propagator reformy ziemskiej
20.06.1924
dr Friedrich Ackermann – nadburmistrz Szczecina
16.12.1925
August v. Mackensen – generał i feldmarszałek
Ernst von Heydenbreck – generał kawalerii
Heinrich Maß – ostatni dowódca 5. pułku huzarów (w latach 1918-1920)
baron von Barnekow – generał brygady i dowódca pułku (1911-1914).
k.5
18.07.1926
dr Otto Pelzer – biegacz średniodystansowy, dziennikarz
20.2.1930
Wilhelm Filchner – podróżnik i odkrywca, badający m.in. Tybet i Antarktydę
27.3.1930
Hermann Köhl? [pilot, któremu w 1928 roku jako pierwszemu udało się przelecieć przez Atlantyk w kierunku zachodnim?].
k.6
15.08.1926
Paul v. Hindenburg – feldmarszałek, w latach 1925-1934 prezydent Niemiec. Do Słupska przybył na otwarcie stadionu, nazwanego jego nazwiskiem. Otrzymał również honorowe obywatelstwo miasta.
k.7
Curt Cronau (15.8.1926) – prezydent rejencji koszalińskiej w latach 1924-1934
baron Georg von Gayl – generał piechoty, mieszkał przy dawnej ul. Blumenstr. 28
dr Paul Langemack – prawnik ze Stralsundu, przewodniczący komisji prowincji rejencji Pomorze
Ludwig Berthold – wiceprezydent rejencji
Ernst Haring – przewodniczący sądu krajowego, zam. w Słupsku przy dawnej ul. Birkenallee 15
Rudolf Preuß – przewodniczący dyrekcji poczty w Koszalinie
[Alfred?] v. Bandemer – major w stanie spoczynku z Żelaza
Wolfgang Schwartz – generał major w stanie spoczynku, dowódca 5. pruskiego pułku konnego w latach 1921-1927 (wg księgi adresowej z 1927 r. mieszkał przy Bahnhofstr. 1)
Leberecht von Klitzing – kontradmirał w stanie spoczynku (z dopiskiem Słupsk na Pomorzu od 1919 do 1929)
Oswald Falbe – generał major w stanie spoczynku (z dopiskiem „Słupsk w dniu urodzin Blüchera 1929” (czyli 16.12), mieszkał w Słupsku przy dawnym Henkelplatz 2
Cuno von Blankensee – generał major w stanie spoczynku, mieszkał w Słupsku przy dawnej ul. Blumenstr. 27a
k.8
28.08.1927

Paul Newis, w latach 1927-1929 kapitan żaglowca „Niobe”, i pierwszy oficer, porucznik marynarki Erich Bey
23-27.8.1929
Otto Kümpel – kapitan korwety (komandor podporucznik), dowódca “Niobe” (od lipca 1929 do lutego 1932 r.)
k.9
19.09.1927
dr Otto Geßler – minister obrony
Oskar Schellbach – podpułkownik, szef adiutantury ministra obrony,
baron von der Recke – kapitan i adiutant ministra obrony

[brakująca karta: wycięta z księgi decyzją magistratu z dnia 23.05.1933 roku]
8.10.1927
Albert Grzesinski – pruski minister spraw wewnętrznych
Hans Emil Hirschfeld – urzędnik w ministerstwie spraw wewnętrznych

k.10
25.2.1928
hrabia Kuno von Westarp – deputowany do Reichstagu,
Wolfgang von Kries – pierwszy wiceprzewodniczący Pruskiego Sejmu Krajowego,
Georg von der Lippe – generał porucznik w stanie spoczynku, przewodniczący Niemieckiego Związku Marchii Wschodniej,
Hans Schlange-Schöningen – deputowany do Reichstagu i Pruskiego Sejmu Krajowego
oraz panowie
[Georg] von Boehn z Łojewa – dyrektor ziemstwa
Zitzewitz z Motarzyna
W. v. Below z Zaleskich
[Gustav?] Wenzlaff z Zagórzycy [długoletni deputowany Parlamentu Krajowego?]
[Otto] Schütz? – członek parlamentu Wolnego Miasta Gdańska
[Georg] von der Marwitz z Unichowa, generał kawalerii w stanie spoczynku i generał porucznik
k.11
Gen. Umberto Nobile z załogą (m.in. Adalberto Mariano, Filippo Eredia, Aldo Pontremoli, Filippo Zappi, Alfredo Viglieri, Frantisek Behounek), którzy 16 kwietnia 1920 roku wylądowali sterowcem Italia w Jezierzycach-Żydzinie. Witał ich tam Ernst Bruno Brandenburg – dyrektor departamentu w ministerstwie komunikacji. Obecny też był Luigi Aldrovandi Marescotti, ambasador Włoch w Niemczech. Wśród wpisów odnajdziemy też: “Alo” przedstawiciel wydawanej przez wydawnictwo Scherla gazety “Berliner illustrierte Nachtausgabe”
k.12
Na pamiątkę uroczystości 500-lecia korporacji kupieckiej w Słupsku dnia 29 marca 1928 r. wpisał się jej zarząd:
Otto Nitschke, Albert Schleiff, Edmund Regler
k. 13
Hans Matthes (1893-1904) – szafarz i burmistrz Słupska
k. 14
Richard Walther Darré – przywódca Niemieckich Rolników i Minister ds. Wyżywienia i Rolnictwa, SS-Gruppenführer
k.15
Franz Schwede – gauleiter i ostatni nadprezydent prowincji Pomorze,
Konrad Göppert – prezydent rejencji w latach 1934-1936,
Hans Tincauzer – wiceprezydent rejencji
k.16
17.8.1935
Viktor Lutze – działacz NSDAP, szef sztabu SA, deputowany do Reichstagu
k.17
Franz Adam [dyrygent i kompozytor?]
k.18
22.10.1941
Ferdinand Schramm – przywódca rzemiosła niemieckiego
Ostatni wpis z czasów niemieckich to:
6.01.1943
Hans Klemm – słupszczanin (wg księgi adresowej z 1938 r. był pomocnikiem ogrodnika i mieszkał przy dawnej ul. Windmühlenweg 4), bohater wojenny, udekorowany Żelaznym Krzyżem…

Po wojnie wpisów dokonano na dziesięciu kartach. Pozostałe karty są puste…

Grunt to oszczędność…
(oprac. 2.07.2020)

W 1943 roku na słupskich tramwajach pojawiły się tablice przypominające mieszkańcom o konieczności oszczędnego gospodarowania węglem, prądem i gazem. “Grenz-Zeitung” opublikowała 9 stycznia siedem “przykazań”, jak oszczędzać gaz:
1.Gaś na noc płomyk zapalający w urządzeniach do ogrzewania wody
2.Dbaj o czystość kuchenki gazowej, by mogła palić się czystym i jasnym płomieniem. Poproś fachowca o jej prawidłowe ustawienie
3.Zmiejszaj płomień, gdy potrawa zacznie się gotować.
4.Stawiaj jeden garnek na drugim, także w górnym potrawa będzie gotować się dalej. Ciepłą wodę możesz przygotować w oszczędny sposób, gdy postawisz miskę na garnek.
5.Lodówka zimą jest zbędna, dlatego ją wyłącz.
6.Nie grzej więcej wody, niż naprawdę potrzebujesz i napełniaj wannę mniejszą ilością wody niż było to w twoim zwyczaju dotychczas.
7.Nie używaj dodatkowych urządzeń grzewczych na gaz.

Brak surowców najwidoczniej stawał się coraz bardziej odczuwalny w czasie wojny. Surowcem do produkcji gazu i prądu był węgiel. Rozrzutnym użytkownikom groziły kary pieniężne lub odcięcie dostawy.

Muzealne grunta
(oprac. Robert Kupisiński, 25.06.2020)

Po śmierci ostatnich Gryfitów zamek i młyn przeszły w posiadanie państwa brandenburskiego (pruskiego).
W 1760 roku młyn otrzymał w dziedziczną dzierżawę młynarz Caspar Freischmidt, a w 1836 roku nabył go za sumę 3500 talarów Philipp Leberecht Traugott Zenke. Później właścicielem był R. Hintze, który w 1868 roku sprzedał go firmie Kauffmanna i Sommerfeldta.

Zamek stał się formalnie własnością miasta dopiero w 1928 roku. W zamian za koszary miasto otrzymało wówczas od państwa część gruntów (z budynkami) w obrębie lotniska oraz teren z zamkiem. Do zamku planowano przenieść Heimatmuseum, które od 1924 r. mieściło się w Nowej Bramie. Pomysłu jednak nie zrealizowano z uwagi na brak środków, a w zamku jedynie przechowywano muzealne eksponaty.

Teren, na którym stoi Biały Spichlerz, należał pierwotnie mniej więcej po połowie do wdowy po radcy wojennym v. Boninie i do „actuariusa” Hensela. W grudniu 1803 roku parcelę nabyło za 5000 talarów państwo pruskie.

Literatura: Pommersche Zeitung, 6.5.1972, 3.2.1973
Ostpommersche Heimat 41/1934

Verwaltungsbericht der Stadt Stolp, 1927, 1928

Słupskie drogowskazy
(oprac. 21.06.2020)

W 1933 roku przy skrzyżowaniach niektórych ulic w Słupsku ustawiono głazy z wyrytymi rysunkami i nazwami ulic.

Napisy i rysunki zaprojektował Rudolf Hardow, a wykuł rzeźbiarz Wilhelm Thom.
Jeden z tych głazów stoi obecnie obok kanału młyńskiego, przed budynkiem administracji Muzeum. Znaleziono go w 2017 roku podczas prac drogowych na skrzyżowaniu ul. Pomorskiej i Wrocławskiej. Z jednej strony widnieją na nim wyrytowane trzy gęsi i napis „Gänseweg” (ul. Wrocławska), z drugiej lis i napis „Fuchsdamm” (ul. Pomorska), a powyżej, między nazwami ulic, datę „1933”.

Inne głazy stały przy Maigrafenweg, Halbsiebenweg i Bruder Ärmel Weg. Nazwy tych ulic (obecnie ul. Słoneczna) upamiętniały postaci odbywającego się w przedwojennym Słupsku Święta Zakręconego Toru (Windelbahnfest). Byli to Brat Rękaw, Brat Półsiedem i Majowy Książę. Zakręcony tor, rodzaj labiryntu, znajdował się pierwotnie przy zbiegu ulic Lutosławskiego i Słowackiego. Pod koniec XIX w. w jego otoczeniu rosły akacje i wiązy, a do wejścia prowadziła wiązowa alejka…

Źródło: Zeitung für Ostpommern, 15.7.1933, Adressbuch Stolp 1931, Unser Pommerland 5/1921, s. 151.

Epidemia cholery z 1831 roku

(oprac. 15.06.2020)

W 1831 roku na ziemiach polskich miała miejsce epidemia cholery. Swój początek miała w Indiach, a na ziemie polskie dotarła z armią carską, wysłaną do tłumienia powstania listopadowego. Stąd zaczęła się przenosić na ziemie zaboru pruskiego i samych Prus.
Jak wyglądała sytuacja na Pomorzu Środkowym?
“Epidemia oszczędziła całkowicie powiat słupski, nawiedzając jednak region gdańsko-lęborski, a po drugiej stronie Szczecin i okolice aż po Darłowo. Granice zostały zamknięte i osbtawione wojskiem, a każdy, kto przyjeżdżał z zewnątrz, musiał okazać świadectwo zdrowia i poddać się surowej, 20-dniowej kwarantannie. Na jednym ze statków, które zawinęły do Ustki, był mężczyzna o nazwisku Lewin z żoną. Przyjechali z Gdańska i nie mieli świadectwa zdrowia. Władze zamkneły ich bez większych ceregieli w specjalnym domu, pieczętując wejścia. Nawet gdy usunięto pieczęcie, to i tak musieli odsiedzieć w nim 20 dni. Okazali się jednak zdrowi, a wspólne przebywanie w kwarantannie pomogło bezdzietnym małżonkom doczekac się potomka…”

Źródło: K. v. Uckermann: Beiträge zur Geschichte des Kreises Stolp, 1931, s. 13-14

Słupscy artyści na wystawach w Monachium…

(oprac. 9.06.2020)

W 1996 roku Muzeum Pomorza Środkowego zorganizowało wystawę prac Ottona Priebego. W katalogu (i późniejszym suplemencie) omówiono prace artysty, które udało się odnaleźć (w oryginale lub w postaci śladów w literaturze).
Twórczość Priebego cieszyła się uznaniem przywódców partyjno-państwowych III Rzeszy, zwłaszcza dzieła przedstawiające chłopów i rybaków przy pracy czy odpoczynku. W 1938 roku, na odbywajacej się w Monachium Wielkiej Wystawie Sztuki Niemieckiej pokazywano olejny obraz Priebego, pt. “Eisfischer” (Rybacy na lodzie). Od czerwca do października 1940 roku Otto Priebe zaprezentował w Monachium dwie prace olejne: “Czyszczenie zboża na wietrze” (Samenreinigung im Winde) i “Nowy zasiew” (Neue Saat), a w 1943 roku obraz “Odpoczywający rybacy” (Rastende Fischer). Portrety Priebego kupowały także organy partyjne, np. “Portret chłopa” (Bauernkopf).
Na pewnej wystawie w Monachium pokazano też pracę innego artysty związanego ze Słupskiem. Otto Freudlich jednak nie wpisał się w nurt sztuki promowanej w nazistowskich Niemczech. Na okładce wystawy poświęconej sztuce zdegenerowanej (Entartete Kunst), która miała miejsce w 1937 roku, widniała ilustracja jego rzeźby “Nowy człowiek” (Der neue Mensch).

Czyszczenie zboża na wietrze

Portret chłopa

Źródła (także zdjęć):
Zeitung für Ostpommern, artykuł z 2.08.1940,
Das Bollwerk: die NS-Monatszeitschrift Pommerns 1/1937,
Katalog Große Deutsche Kunstausstellung 1938, s. 75,
Katalog Große Deutsche Kunstausstellung 1940, s. 73.

O słupskich jarmarkach…
(oprac. 9.06.2020)

W 1652 r., w swojej “Topografii”, Martin Zeiler pisał, że w Słupsku odbywały się trzy jarmarki: w poniedziałek po 1 niedzieli Wielkiego Postu, w święto apostołów Piotra i Pawła oraz w niedzielę po dniu św. Szymona i Judy Tadeusza (28 października).

W 1784 roku Ludwig Wilhelm Brüggemann informował, że jarmarki w Słupsku odbywały się we wtorki: po 1. niedzieli Wielkiego Postu, po święcie Piotra i Pawła oraz – połączone z handlem przedmiotami użytkowymi i bydłem – przed świętem Szymona i Judy i przed dniem św. Katarzyny. Wełną handlowano w poniedziałki przed dniem Piotra i Pawła i św. Szymona i Judy, a miodem w środy po pierwszej niedzieli po Objawieniu i po dniu św. Michała.

Na wystawie poświęconej historii miasta Słupska można zobaczyć zarządzenie słupskiego magistratu z 21 czerwca 1835 roku przesuwające termin jarmarku św. Jana z środy i czwartku (1 i 2 lipca) na wtorek i środę po dniu św. Piotra i Pawła (30 czerwca i 1 lipca)…

Literatura:
Martin Zeiler, M. Z. Topographia Electoratus Brandeburgici et Ducatus Pomeraniae, &c. : Das ist Beschreibung der vornehmsten und bekantisten Stätte und Plätz in dem hochlöblichsten Chur-Fürstenthum und March Brandenburg; und dem Hertzogthum Pommern […], Franckfurt am Mayn, s. 107-109.
Ludwig Wilhelm Brüggemann, Ausführliche Beschreibung des gegenwärtigen Zustandes des Königl. Preußischen Herzogthums Vor- und Hinter-Pommern, tom 2, cz. 2, Stettin 1784, s. 922.

Dawny Słupsk w oczach przejezdnych

(oprac. 8.6.2020)

W zbiorach muzealnej biblioteki znajduje się dzieło niemieckiego pisarza i geografa Martina Zeilera (1589-1661) pt. “M. Z. Topographia Electoratus Brandeburgici et Ducatus Pomeraniae, &c. : Das ist Beschreibung der vornehmsten und bekantisten Stätte und Plätz in dem hochlöblichsten Chur-Fürstenthum und March Brandenburg; und dem Hertzogthum Pommern […]” z 1652 r. Zeiler zamieścił w nim ponad dwustonicowy (choć dość ogólnikowy) opis miasta. Wspomina w nim m.in. że w mieście odbywają się trzy jarmarki: w poniedziałki po 1 niedzieli Wielkiego Postu, w święto apostołów Piotra i Pawła oraz w niedzielę po dniu św. Szymona i Judy Tadeusza (28 października).
W relacjach ze swoich podróży z 1632 r. pt. “Itinerarium Germaniae novae antiquae: teutsches Reyßbuch durch Hoch und Nider Teutschland, auch angräntzende und benachbarte Königreich, Fürstenthumb und Lande […]”, podczas których zapewne zbierał informacje do planowanej “topografii”, napisał o Słupsku: Miasto Słupsk to zacne pomorskie i hanzeatyckie miasto nad rzeką o tej samej nazwie. Słynne ze swej wierności książętom. Pochodzi z niego wielu uczonych ludzi.

W styczniu 1646 w Słupsku przebywała Maria Ludwika Gonzaga. W relacji z jej podróży (wydanej w 1647 roku) czytamy o Słupsku, że to małe miasto hanzeatyckie, leżące w dolinie rzeki o tej samej nazwie. Piękno tego miejsca skłoniło pomorskich książąt do zbudowania tutaj pięknego i przyjemnego do mieszkania warownego zamku. Dlatego też w wielu dziełach historycznych niektórzy z tych książąt nazywani są książętami słupskimi. Ostatni z nich podarował go, wraz z miastem i przyległościami, swojej siostrze, księżnej Annie, żonie N. de Croya i matce biskupa kamieńskiego.

Literatura:

Walter Bartz, Eine Reise durch Hinterpommern vor 300 Jahren. Ostpommersche Heimat, 51/1937, s. 3.
Jan Król, Maria Ludwika na Pomorzu Zachodnim w roku 1646, w: Zapiski Koszalińskie 1/1958, s. 17-21.
Jean Le Laboureur, Relation du voyage de la royne de Pologne […], s. 127.
Martin Zeiler, M. Z. Topographia …, s. 107-109.
Martin Zeiler, Itinerarium… […], s. 654

Mapa Pomorza Johanna Wilhelma Michaelisa

(oprac. 19.2.2020)

Johann Wilhelm Michaelis urodził się w 1677 roku w Jüterbog pod Halle (wg innych źródeł w Wittenbergi), zawodu uczył się w Hamburgu, a potem osiadł w Stargardzie. Mieszkał tam w szpitalu św. Jerzego i odpowiadał za prowadzenie rachunkowości budowlanej. Był trzykrotnie żonaty. Zmarł w 1736 roku i został pochowany w kościele św. Ducha w Stargardzie.
Był autorem m.in. portretów monarchów, szlachty i uczonych, znane są także jego sztychy przedstawiające świątynię Salomona i Arkę Przymierza i plan Frankfurtu nad Odrą (znajdujące się w zbiorach Herzog Bibliothek Wolfenbüttel). Wykonał również 22 ilustracje do (ostatecznie niewydrukowanej) kroniki i historii kościoła pomorskiego autorstwa Günthera Heilera (1645-1707), superintendenta Pomorza Tylnego, mieszkającego w Stargardzie. Wśród nich był m.in. miedzioryt z portretami 5 książąt pomorskich, wzorowanymi na mapie Lubinusa (prezentowany na wystawie poświęconej Gryfitom zorganizowanej przez Stiftung Pommern w Kilonii od 3 marca do 5 maja 1996 roku) i mapa Pomorza, która znajduje się w zbiorach muzealnej biblioteki (sygn. BAK-98).

Mapa nosi tytuł Pomeraniae Ducatuu Tabula Exacta. Jest nieduża (26×33 cm), niekolorowana i opatrzona sygnaturą J. W. Michaelis delineavit et sculpsit (narysował i wysztychował). Brak jednak danych co do daty powstania i miejsca druku. Przy jej tworzeniu Michaelis wzorował się na mapach Lubinusa, Meriana i Sansona.
Mapę zdobią, podobnie jak u Lubinusa, widoki miast pomorskich, jednak jest ich tylko osiem, po cztery wzdłuż górnej (Stralsund, Szczecin, Greifswald, Anklam) i dolnej krawędzi (Stargard, Kołobrzeg, Słupsk, Gryfice). Na mapie widać też dwa portrety: przy lewej krawędzi – św. Ottona z Bambergu, przy prawej – Jana Bugenhagena, opatrzone krótkimi łacińskimi opisami. Postaci te odegrały ważną rolę w historii pomorskiego kościoła: św. Otto nawracał w XII w. pogańskich Pomorzan na katolicyzm, Bugenhagen wspierał w XVI w. ich konwersję z katolicyzmu na luteranizm.

Widoki Słupska i Gryfic są odwzorowaniem widoków na mapie Lubinusa. Przedstawienia pozostałych miast pochodzą z innych źródeł.
Niestety, mimo zawartego w tytule słowa “exacta” dokładność mapy jest co najmniej dyskusyjna. W źródłach z XVIII wieku mówi się o niej, że „jest rzadkością”, „jest wysztychowana na Pomorzu, a mimo to pełna błędów” i „do niczego się nie nadaje”.

Mapa jest rzadkością ze względu na ilość zachowanych egzemplarzy jak i samej kompozycji (zawiera elementy kartograficzne i ikonograficzne).

Egzemplarz mapy posiada również Instytut Geografii i Geologii Uniwersytetu w Greifswaldzie. Książnica Pomorska w Szczecinie udostępnia swój egzemplarz online pod: https://zbc.ksiaznica.szczecin.pl/dlibra/show-content/publication/edition/279?id=279.

Los miedzianych matryc Wielkiej Mapy Pomorza Lubinusa z 1618 roku

(oprac. 30.10.2019)

Jak wiadomo, pierwsza edycja wielkoformatowej mapy Pomorza Lubinusa miała miejsce w 1618 roku. Wydrukowano wówczas niewielką ilość egzemplarzy. Jako matryce posłużyło 12 miedziorytów wykonanych przez Nicolausa Geilkerckena. Co się z nimi działo między pierwszą a drugą edycją (1758), przez długie lata pozostawało nieznane.

W berlińskim archiwum Geheimes Staatsarchiv Preußischer Kulturbesitz (sygn. XX. HA, EM, Abt. 28, p, Nr. 13) znajduje się list niejakiego Hansa Apolla, skierowany do elektora Fryderyka Wilhelma. Apoll pisze w nim, że jego dobry przyjaciel, Cärsten Hardtmann z Lubeki, wie o istnieniu „w pewnym miejscu” zachowanych 12 miedzianych matrycach mapy Pomorza, które padły łupem plądrujących zamek książęcy w Wołogoszczy dnia 18 sierpnia [1628 r.] i ostatecznie dostały się „w trzecie ręce”. Jednocześnie Apoll pyta elektora, czy byłby zainteresowany ich nabyciem. Pismem z 21 grudnia 1644 roku elektor zlecił swym urzędnikom poczynić przygotowania do zakupu…
Wynika z tego, że w 1628 roku matryce znajdowały się w zamku w Wołogoszczy, w którym do 1625 r. rezydował książę Filip Juliusz. W 1644 roku prawdopodobnie znajdowały się w Lubece i można przypuszczać, że później trafiły do zbiorów elektora (prawdopodobnie w Cölln, od 1709 roku część Berlina).

Jak podaje Alfred Haas (Die Große Lubinsche Karte von Pommern, Stettin 1926, s. 26), w 1703 r. przedstawiciele Prus-Brandenburgii i Szwecji prowadzili negocjacje na temat ewentualnej nowej edycji „wielkiej mapy”, której koszty ponosiłyby obie strony. Z zamierzenia tego nic nie wyszło, ale można przyjąć, że jedna ze stron była w posiadaniu matryc. Następna wzmianka o matrycach pojawiła się dopiero w 1756 roku, w którym na strychu domu burmistrza Zandersa w Stralsundzie odnalazł je Johann Conrad Olerichs. Matryce odkupił od niego księgarz Johann Jacob Weibrecht z Greifswaldu, który w 1758 roku, w Hamburgu, zlecił drugą (kolorowaną) edycję mapy. Od tamtej pory los matryc pozostaje nieznany.

Mapa Słupska autorstwa Friedricha Auena z 1732 roku

(na podstawie tekstów Ottona Laudana w „Ostpommersche Heimat” nr 12-15/1936, oprac. Robert Kupisiński, 10.06.2019)
dostępna cyfrowo: http://bibliotekacyfrowa.eu/dlibra/doccontent?id=45599

Najstarsza zachowana mapa Słupska pochodzi z lat 1730-1735. Jej autorem był mieszkający w Koszalinie mierniczy Friedrich Auen. Ta wielkoformatowa (1,3×1,6 m) pt. „Geometryczne przedstawienie miasta Słupska”, w skali 1:6000, jest częścią większego dzieła, obejmującego jeszcze oprawiony w skórę atlas z 9 mapami szczegółowymi (w większej skali), zawierającymi nazwy i numery poszczególnych parceli (pól, łąk) i nazwiska właścicieli oraz księgę (rejestr) parceli – z listami (alfabetyczną i ułożoną według numerów na planie) zawierającymi informacje o właścicielach, formie użytkowania (pole, łąka, ogród) i jakości działek. Można zatem powiedzieć, że dzieło Auena stanowiło pierwszy rejestr katastralny miasta Słupska.
Mapa powstała w dwóch egzemplarzach. Jeden był przed II wojną w posiadaniu urzędu geodezyjnego miasta, drugi przekazano do Muzeum Regionalnego (Heimatmuseum), a obecnie znajduje się w zbiorach kartograficznych MPŚ. Wartość dzieła Auena polega na tym, że była to pierwsza mapa Słupska wykonana – podobnie jak mapa Pomorza Lubinusa z 1618 roku – na podstawie pomiarów terenowych.
Powstanie mapy Auena wiązało się z wprowadzoną w 1723 roku przez Fryderyka Wilhelma I. reformą administracji miejskich, której towarzyszyć miało uporządkowanie systemu podatków od gruntów miejskich. Były one obliczane według ilości wysianych korców ziarna, nowy system wprowadzał dla większej dokładności pomiary powierzchni oraz ustalenie sposobu użytkowania i jakości ziemi.
Planowana reforma wywołała niepokój wśród włodarzy miast. Z jednej strony nie wiedziano, w jaki sposób i według jakich miar należało przeprowadzić pomiary, z drugiej strony obawiano się podwyżki podatków jak również wykrycia różnego rodzaju nieprawidłowości i nieuczciwości w gospodarowaniu własnością miejską. Nie dziwi zatem fakt, że burmistrz i radni Słupska – podobnie jak innych pruskich miast – nie byli zainteresowani szybkim i sprawnym przeprowadzeniem pomiarów i powstaniem mapy, której koszty zobowiązani byli w połowie pokryć.

Sprawę metodologii pomiarów wyjaśniło opublikowane rozporządzenie z przepisami wykonawczymi. Stanowiło ono m.in., że opodatkowaniu podlegały pola, łąki i ogrody, wolne od podatku pozostawały podwórza, pastwiska, lasy i wody.
Mierniczy nie musieli zatem mierzyć rozległych, leżących najczęściej na obrzeżach pastwisk, jednak z reguły robili to dla uzyskania kompletności obrazu. W Słupsku jednak tak się nie stało.
Pomiarami posiadłości słupskich miał zająć się pierwotnie mierniczy o nazwisku Brehmer. Jednak zlecenie otrzymał Friedrich Auen, dzięki poleceniu ze strony kanclerza von Grumbkowa, którego dobra wymierzył we wcześniejszych latach. Bremer zajął się pomiarami w Darłowie.

Pierwszą trudnością, jaką Auen musiał pokonać, były pertraktacje z miastem co do wysokości wynagrodzenia. Za swoją pracę chciał otrzymać 400 talarów, jednak miasto wzbraniało się, proponując 175, i ostatecznie – nie bez interwencji urzędników z zewnątrz – zgodziło się wypłacić 200 talarów. Jednak gdy Auen przystąpił do pracy, rajcy stwarzali mu dalsze trudności: nie zwoływali o jednej porze właścicieli gruntów, którzy mieli udzielać informacji, a jako pomocników wysyłali mu młodzieńców, z którymi Auen miał jedynie utrapienie. Gdy mapa była gotowa (1732), wyszukiwali w niej błędy i niedociągnięcia. Chodziło przy tym o rozbieżności zdań w sprawie jakości gruntu (dobra, średnia, zła) i rodzaju użytku, stwierdzonych przez Auena a przekonaniem właścicieli. Powołani zostali rzeczoznawcy, a spór ciągnął się trzy lata. Auen nie odstępował łatwo od swoich ustaleń, chociaż wiedział, że jego wynagrodzenie zależy od faktu zaakceptowania ich zarówno przez miasto jak i skarb państwa. Ostatecznie w 1735 roku zwrócił się z pismem do króla, w którym informował, że miasto z błahych pobudek przeciąga zakończenie pomiarów i poprosił o powołanie komisji, składającej się z przedstawiciela państwowej administracji podatkowej oraz miasta, która sprawdziłaby jego ustalenia. Poprosił również króla o zobligowanie miasta do zwrócenia mu kosztów niepotrzebnych podróży z Koszalina do Słupska. Król zobowiązał miasto do oddelegowania przedstawiciela, jednak miasto ponownie zaczęło piętrzyć trudności i spór rozgorzał na nowo. Dopiero w roku 1736, sześć lat od rozpoczęcia pomiarów, praca Auena została przyjęta i otrzymał on wynagrodzenie. Ponieważ miasto zgodziło się zapłacić Auenowi jedynie połowę sumy, ograniczył się on do części obligatoryjnej zadania i pomierzył jedynie tereny podlegające opodatkowaniu, czyli pola, łąki i ogrody, ale nie pastwiska. Auen nie pomierzył również leżącej w centrum miasta tzw. „proboszczówki” (Probsthof), ponieważ była posiadłością królewską.

 Słupscy muzealnicy i zasłużeni dla Muzeum

(oprac. Robert Kupisiński, maj 2019)

Janusz Przewoźny urodził się 7 lipca 1929 w Poznaniu. Historię sztuki studiował na uniwersytecie w Poznaniu. Pracę magisterską na temat: „Ideologia artystyczna Mariana Jaroczyńskiego” obronił w 1955 roku.

Już w 1951 roku podjął pracę w Muzeum Narodowym, najpierw jako asystent zespołu oświatowego, później jako kustosz Muzeów Podopiecznych. W 1958 roku objął stanowisko kierownika Muzeum w Rogalinie, był też kierownikiem Wydziału Kultury Prezydium MRN. Pełnił też funkcję sekretarza komitetu organizacyjnego (IV) Konkursu Skrzypcowego im. Henryka Wieniawskiego. W latach 1963-1964 kierował Muzeum w Gołuchowie.

W drugiej połowie 1964 r. powołano go na stanowisko dyrektora tworzonego Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku. Wspólnie z muzealnikami ze Słupska i Koszalina zajmował się urządzeniem muzeum w odbudowanym Zamku Książąt Pomorskich, którego uroczyste otwarcie odbyło się dnia 12 czerwca 1965 roku. Udostępniono wówczas zwiedzającym jedną wystawę czasową i dwie stałe. Janusz Przewoźny był współautorem scenariusza wystawy „Dzieje i kultura Pomorza Środkowego”.
Wraz z żoną Marią opracował scenariusz galerii sztuki polskiej, w której miały znaleźć się prace artystów żyjących od połowy XIX wieku i współczesnych. Jego decyzji o zakupieniu od mieszkającego w Lęborku Michała Białynickiego-Biruli 110 pasteli Stanisława Ignacego Witkiewicza słupskie Muzeum zawdzięcza powstanie kolekcji prac tego artysty. W 1968 roku otwarto też ekspozycje etnograficzne w odrestaurowanym Młynie Zamkowym.


W 1966 roku kierował grupą historyków, która organizowała stałą ekspozycję historyczno-wojskową pt. „Dzieje oręża polskiego na Pomorzu Zachodnim” w kołobrzeskim muzeum.
Był prezesem Koszalińskiego Towarzystwa Społeczno-Kulturalnego, współorganizatorem Festiwalu Pianistyki Polskiej (1967), którego recitale odbywały się w Sali Rycerskiej, oraz odbywających się oraz Międzynarodowych Spotkań Twórców i Teoretyków Sztuki tzw. Plenerów Koszalińskich w Osiekach (1967). Prace uczestniczących w nich artystów wzbogacały kolekcję sztuki współczesnej MPŚ.
Z dniem 1 maja 1969 r. został przeniesiony na stanowisko dyrektora Muzeum Okręgowego Pomorza Środkowego w Koszalinie.

Od 1 lutego 1970 roku zatrudniony był na stanowisku kustosza z funkcją wicedyrektora Muzeum Narodowego w Warszawie. W marcu 1973 roku przeniesiony został na stanowisko dyrektora PP “Desa”, pracował jeszcze na pół etatu w MNW w charakterze kuratora. Później kierował Departamentem Plastyki w Ministerstwie Kultury i Sztuki w Warszawie i Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku.
Zmarł 1 października 1986 w Warszawie.

Bibliografia:
http://www.muzeum.kolobrzeg.pl/pl/muzeum/historia/; dostęp 22.4.2019.
https://www.rzezba-oronsko.pl/index.php?rozwoj_instytucji,8; dostęp 22.4.2019.
https://pl.wikipedia.org/wiki/Janusz_Przewo%C5%BAny, dostęp 6.5.2019.
Hanna Maślankiewicz: I Festiwal Pianistyki Polskiej w Słupsku, Zapiski Koszalińskie 4/1967, s.57-61.
Jerzy Szwej: Osieki – 67, I Festiwal Pianistyki Polskiej w Słupsku, Zapiski Koszalińskie 4/1967, s.50-56.
Informacje pozyskane z Archiwów MN w Warszawie, Muzeum w Koszalinie, MN Poznań.
Janusz Przewoźny: Muzeum Pomorza Środkowego w latach 1965-1969, Koszalińskie Zeszyty Muzealne, t.1, s. 63-84.

Janusz Przewoźny: Aktywizacja sprzedaży sztuki współczesnej, Sztuka 3/1974, s. 49.
Janusz Przewoźny: Koszalińskie plenery 1963-1969, Warszawa 1969.
Wspomnienie w 20 rocznicę śmierci w Gazecie Wyborczej (Stołeczna), z 2.10.2006, s. 11.

Ludwik Przymusiński urodził się 19 lutego 1931 roku we Wrześni. W 1950 roku rozpoczął studia historii sztuki na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim i kontynuował je na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu (pracę magisterską pt. Architektura kościoła Mariackiego w Poznaniu obronił w 1955 roku). Tam też pracował jako asystent w Katedrze Historii Sztuki. Od 1960 roku odbywał studia aspiranckie w Wyższej Szkole Architektury i Budownictwa w Weimarze. W 1962 roku na uniwersytecie w Greifswaldzie obronił pracę doktorską pt. Rozwój szczytów architektury gotyckiej ziemi chełmińskiej i Pomorza Gdańskiego 1250-1450, napisaną pod kierunkiem prof. Karla Heinza Clasena. W 1963 roku po nostryfikacji tytułu powrócił do pracy w Katedrze Historii Sztuki UAM.

Od 1 grudnia 1965 r. pracował w Muzeum Okręgowym w Toruniu na stanowisku inspektora muzealnego, później do 31 grudnia 1966 na stanowisku kustosza – kierownika Działu Naukowo-Oświatowego, organizując wystawy “Ex libris Młodej Polski ze zbiorów Feliksa Wagnera z Poznania”, grafiki współczesnej (wspólnie z KMPiK) oraz malarstwa Władysława Lama w KMPIK-u. Przygotował również program działania Uniwersytetu Kultury i cykl wystaw popularyzujący problematykę plastyki współczesnej. Równocześnie wykładał historię sztuki na Wydziale Architektury Politechniki Gdańskiej (do 1968 r.) Od grudnia 1966 do października 1969 roku był starszym wykładowcą w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych w Gdańsku, następnie ponownie podjął pracę na Uniwersytecie w Poznaniu. W kwietniu 1970 roku otrzymał przeniesienie służbowe na stanowisko dyrektora Muzeum Pomorza Środkowego w Słupsku.
Obok pełnienia funkcji kierowniczej był komisarzem wystawy grafik i ekslibrysów pt. „Twórcy i formy” (1972) poświęconych twórczości m.in. Andrzeja Stecha, Andrzeja Strumiłły, Józefa Wilkonia, Władysława Ślewińskiego. Aranżacją niektórych zajmowała się jego żona. Dbał o rozbudowę i popularyzację słupskiej kolekcji prac Stanisława Ignacego Witkiewicza, dokonując licznych zakupów (w tym 40 prac ze zbiorów Włodzimierza Nawrockiego w 1974 roku) i wypożyczeń na wystawy w kraju, a także w Holandii, Niemczech, Anglii, Szkocji i Włoszech.

W latach 1973-75 był również adiunktem w Zakładzie Filologii Polskiej Wyższej Szkoły Nauczycielskiej/Pedagogicznej w Słupsku.

1 marca 1979 roku został powołany na stanowisko dyrektora Muzeum Początków Państwa Polskiego w Gnieźnie. Mieszkając w Gnieźnie również aktywnie uczestniczył w życiu społeczno-kulturalnym miasta, wspierał też ideę rozwoju lokalnego ośrodka archeologicznego. Za jego kadencji tamtejsze muzeum pokazało szereg wystaw cieszących się uznaniem krytyków i widzów, m.in. Sztuka Krakowa od Młodej Polski do współczesności, Matejko – historiograf Polski, Drogi do niepodległości.
Zmarł 6 grudnia 1981 roku. Został pochowany w rodzinnym mieście.
Źródła: Informacje pozyskane z Muzeum Okręgowego w Toruniu, Archiwum Akademii Pomorskiej w Słupsku, Muzeum Początków Państwa Polskiego w Gnieźnie.

Teresa Skóra

Urodziła się dnia 22.12.1932 roku w Szczuce, gm. Brodnica w obecnym woj. kujawsko-pomorskim.
W latach 1952-1956 studiowała historię sztuki na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
W latach 1958-1959 pracowała w Muzeum Warmii i Mazur w Olsztynie w charakterze kierownika Działu Sztuki. Po przeprowadzce do Koszalina pracowała (od 1961 roku) jako kierownik Sekcji Programowej w Zarządzie Wojewódzkim Towarzystwa Wiedzy Powszechnej, następnie jako pracownik biblioteczno-archiwalny w Wydziale Kultury Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. W latach 1968-1975 była instruktorem ds. plastyki przy Wojewódzkim Domu Kultury, organizując m.in. plenery plastyków amatorów, wystawy i konkursy. W 1976 roku objęła stanowisko dyrektora Biura Wystaw Artystycznych w Słupsku. W słupskim muzeum rozpoczęła pracę we wrześniu 1984 roku jako kierownik Działu Sztuki Współczesnej. Funkcję tę pełniła do końca 1992 roku. Po przejściu na emeryturę pracowała jeszcze przez dwa lata w muzeum jako starszy kustosz.

Jako kierownik działu dbała o powiększanie zbiorów, które za jej czasów wzbogaciły się o ponad 150 dzieł m.in. Jana Cybisa, Edwarda Dwurnika, Wojciecha Weissa, Romana Cieślewicza, Olgi Boznańskiej, Wacława Taranczewskiego, Zofii Stryjeńskiej, a w kolekcji dzieł Stanisława Ignacego Witkiewicza przybyło prawie 30 prac. Była autorką wielu wystaw sztuki współczesnej, poświęconych twórczości m.in. Brunona Schulza (1985), Olgi Boznańskiej (1989), Tadeusza Kantora (1992), Stefana Żechowskiego (1992). Jej – nierzadko pionierskie – wystawy zdobywały nagrody w ogólnopolskim konkursie na „Najciekawsze Wydarzenie Muzealne” (dziś tzw. Sybilla) m.in. poświęcona Stanisławowi Witkiewiczowi (III nagroda, 1989), Rafałowi Malczewskiemu (II nagroda, 1990) i Stefanowi Żechowskiemu (wyróżnienie, 1993).
W 1985 roku zorganizowała sesję popularnonaukową z okazji setnej rocznicy urodzin Stanisława Ignacego Witkiewicza. W 1988 roku opracowała scenariusz drugiej wystawy Witkacego, a we wrześniu 1994 roku zorganizowała pierwszą interdyscyplinarną, międzynarodową sesję naukową poświęconą temu artyście.
Odznaczenia:
Zasłużony Działacz Kultury – 1972
Srebrny Krzyż Zasługi – 1978
Odznaka honorowa „Za zasługi dla Województwa Słupskiego” – 1983
Zmarła w 4 marca 2001 roku w Słupsku.
Źródła: Akta osobowe w MPŚ w Słupsku, materiały w zbiorach biblioteki MPŚ.

Isabel Eva Sellheim
Urodziła się 26 września 1929 roku w Słupsku. Jej rodzicami byli Gottfried Felix von Fischer-Treuenfeld adwokat i notariusz (zm. 1944), i Eva Marie Bertha z d. Joeden (zm. 1931 r.). Mieszkali w domu przy ówczesnej Stromstraße 2 (obecna ul. Wandy 3, obecnie Przedszkole Miejskie nr 6).
W kwietniu 1935 roku Isabel zaczęła uczęszczać do szkoły podstawowej, która mieściła się w parterowym, drewnianym budynku przy Poetensteig 9 (dziś ul. Z. Krasińskiego). Od roku 1939 do stycznia 1945 roku uczęszczała do Średniej Szkoły Dziewczęcej im. Lessinga (obecnie Szkoła Policji), do klasy o profilu językowym.

W ostatnich dniach stycznia 1945 roku, uciekając przed zbliżającym się frontem, Isabel wraz z macochą i siostrą wyjechały pociągiem ze Słupska, udając się do Halle. Tam Isabel w 1947 roku zdała maturę i pracowała jako woluntariuszka w bibliotekach publicznych. W latach 1949-1952 roku w Stuttgarcie zdobywała kwalifikacje do wykonywania zawodu bibliotekarza. Jednak jej niespełnionym marzeniem było studiowanie historii sztuki. Zamieszkała ostatecznie we Frankfurcie nad Menem. Gdy grudniu 1954 roku urodziła pierwsze dziecko, zrezygnowała z pracy zawodowej.

W 1978 roku Isabel po raz pierwszy po wojnie przyjechała do Słupska. W późniejszych latach odwiedzała Słupsk coraz częściej. Wynajęła małe mieszkanie przy ulicy Mostnika. Ze szczególną pasją zajmowała się dokumentowaniem życia i twórczości artystów, których los związany był z miastem i regionem. Uczestniczyła w wielu przedsięwzięciach organizowanych przez instytucje kulturalne i oświatowe miasta. Za swoją działalność otrzymała w 2009 roku tytuł honorowej obywatelki miasta Słupska.
Współpraca Isabel Sellheim i Muzeum Pomorza Środkowego rozpoczęła się w 1994 roku. Pierwszym wspólnym przedsięwzięciem była wystawa prac Ottona Priebego, prezentowana w Muzeum latem 1996 roku. Isabel Sellheim była też współorganizatorką i autorką tekstów katalogów cyklu wystaw w Muzeum Wsi Słowińskiej w Klukach, poświęconych artystom związanym ze Słupskiem i regionem: Margarete Neuss-Stubbe (2004), Ullricha Bewersdorffa (2005), Rudolfa Hardowa (2006, 2008 w Słupsku), Johannesa Sauera i Hansa Wintera (2008), Gottfrieda Brockmanna (2008), Güntera Machemehla (2009), Ottona Kuskego (2010, z tekstem katalogu opracowanym przez wnuczkę artysty), Helgi Gerdts (2011) oraz zbiorowych (2012, 2013). Uczestniczyła w działalności Muzeum zarówno jako przewodnicząca Związku Dawnych Mieszkańców Słupska (którą była od maja 2000 roku), jako członek Stowarzyszenia Przyjaciół Muzeum i osoba prywatna poprzez osobiste zaangażowanie, darowizny rzeczowe i finansowe.
Zmarła w Słupsku 30 lipca 2018 roku.

Źródło: Informacje uzyskane od krewnych I.S., materiały w zbiorach biblioteki MPŚ.